Fragment książki dr Wandy Półtawskiej „Samo życie” udostępniony dzięki uprzejmości wydawnictwa Edycja Świętego Pawła.
Matka, elegancko ubrana starsza pani, wyglądająca młodo jak na swój wiek, przyprowadziła dorosłego syna i powiedziała na wstępie z westchnieniem:
– Niestety, mój syn musi się ożenić!
– Dlaczego niestety? – spytałam.
– No, bo on taki młody i biedak musi się żenić.
„Biedak” był wysokim, świetnie zbudowanym, opalonym chłopakiem, z nieco za długimi, opadającymi na kark ciemnymi włosami, w dżinsowych spodniach i w dżinsowym wdzianku, w jasnoróżowej koszuli. Nic nie mówił. Zapytałam, ile ma lat.
– Skończyłem dziewiętnaście.
Matka zaczyna znowu:
– Taki młody i musi się żenić…
Przerywam jej:
– Nikt nie musi się żenić…
– Tak, ale on biedak musi, bo ta dziewczyna tak się uparła i jej
matka, tak go obie przymuszają!
Zwracam się do chłopca, nie patrzy na mnie, ale w okno z trochę cynicznym uśmieszkiem:
– Jak panu na imię?
Jacek.
– Panie Jacku, czy pan też tak uważa, że pan musi się żenić?
Wzrusza ramionami i milczy. Niecierpliwi mnie to, bo matka znowu zabiera za niego głos:
– Co on biedaczek może, jak te dwie kobiety napadają na niego!
To mnie złości i pytam złośliwie:
– A gdzie te dwie panie na pana napadły i dlaczego?
Znów matka:
– Bo dziewczyna jest w ciąży i one go zmuszają!
– Do czego zmusiły? Do współżycia z dziewczyną? Obie?
Chłopak na to parsknął śmiechem i mówi:
– Nie, nie byłem zgwałcony.
– Więc może pan nie musi się żenić…
Zawieszam głos i gdy nie odpowiada, pytam dalej:
– Może pan chce się żenić, skoro jest pan ojcem dziecka?
Znowu matka:
– Gdzieżby tam chciał, taki młody…
Mam dość matki i mówię spokojnie:
– Może pani mi tego biedaka na chwilę zostawi samego, to jednak jego sprawa, bardziej niż pani.
– Nie tylko jego, bo on jest na naszym utrzymaniu!…
– Wiem, wiem, ale proszę chwilę zaczekać.
Otwieram przed matką drzwi i jednoznacznym gestem pokazuję jej, że ma wyjść. Wychodzi z ociąganiem. Patrzę na chłopaka – pod tym moim spojrzeniem miesza się i spuszcza oczy. Mówię:
– Człowieku, jesteś wystarczająco dorosły, żeby rozumieć sytuację. Nikt cię nie może zmusić do ślubu, ale też nikt nie może zmienić faktu, że jesteś ojcem dziecka. Chcesz się żenić czy nie?
– No, nie wiem, moi rodzice nie chcą, a jej rodzice namawiają.
– Nie pytam o zdanie rodziców, z nimi sama porozmawiam, pytam, co ty chcesz?
Po dłuższej chwili mówi:
– Ja naprawdę nie wiem, co chcę.
– No, ale może wiedziałeś, co chcesz, jak stałeś się ojcem dziecka? Czy może też nie wiedziałeś?
– No, tak jakoś wyszło!
– Co, tak jakoś – niecierpliwię się. – Dziecko nie powstaje tak ja
koś, ale całkiem konkretnie i robiąc to, wiedziałeś, co czynisz!
– No, ale nie wiedziałem, że będzie zaraz dziecko!
Rozmawiałam potem z wszystkimi po kolei. Dziewczyna, płacząc, powiedziała:
– Ja go nie będę prosić!
Matka dziewczyny zdenerwowana, przejęta mówi: -Jak to, skrzywdził moje dziecko i teraz ją drań zostawia, musi się ożenić! Ojciec dziewczyny mówi stanowczo:
– Nie obchodzi mnie, czy chce się żenić, czy nie, ale musi dać
dziecku nazwisko i alimenty, dziecko musi z czegoś żyć i ja dziecka nie pozwolę skrzywdzić!
Ojciec chłopaka mówi spokojnie:
– Sam sobie nawarzył piwa, niech wypije. Dyskusja przeniesiona na forum zewnętrzne, już wszyscy wiedzą, że dziewczyna spodziewa się dziecka, dyskutują krewni, koledzy. Zmusić go do ślubu, bo jest ojcem? Nikt nie ma prawa go zmuszać.
Kiedyś podobna dyskusja miała miejsce także wśród słuchaczy Studium Teologii Rodziny. Obecny wtedy kardynał Karol Wojtyła, zajęty jakimś podpisywaniem, podniósł nagle głowę znad papierów:
– Kto go zmusił, żeby był ojcem? To nie jest przymus, ale podjęcie odpowiedzialności za swoje czyny!
Ileż razy się słyszy: „Musi się żenić”, a przecież tak naprawdę nikt nikogo nie zmusza do działania seksualnego (pomijam tu sprawę gwałtu). Ci młodzi sami się do siebie zbliżają pchani siłą, nad którą nie panują, bo nikt im nie powiedział, nie nauczył, że trzeba nad tą siłą w człowieku zapanować, po to, żeby nigdy nie było przymusu. Papież Paweł VI tak właśnie mówi o potrzebie szerzenia klimatu czystości po to, żeby „prawdziwa wolność zapanowała” (Humanae vitae, 22). Wolny jest prawdziwie w swoim działaniu tylko ten człowiek, który nie czuje i nie prowokuje przymusowej sytuacji, który swoje działanie seksualne planuje świadomie, podejmując skutki swego działania.
No ale ci już to uczynili, teraz nie da się tego cofnąć. Patrzę na tę rodzinę i mówię:
– Więc może wy wszyscy spróbujecie im pomóc. Pomóżcie tej młodej miłości wzrosnąć, rozwinąć się prawidłowo – zboczyli z drogi, ale przecież nie są sami, podobno wy wszyscy chcecie im pomóc?
Milczą – cały areopag rodzinny. Zwracam się do młodocianej pary:
– Macie jedno do zrobienia. – Patrzą na mnie wyczekująco.
– Idźcie razem do spowiedzi, a potem zdecydujecie, przecież nie chcieliście sobie robić krzywdy, przecież chcieliście sobie coś dać.
Spróbujcie ocalić to dobro, które w was przecież jest.
Pobrali się!
Ale to nie jest prawidłowy start do wspólnego życia.
Cudzołóstwo przedmałżeńskie nie pomaga w rozwoju prawdziwej miłości i trzeba młodych uczyć po prostu panowania nad sobą. Dziecko – jeśli już jest – ma prawo do rodziców i posiadania domu.
http://www.codalej.pl