Tag Archives: kardynał

Bp Kaszkiewicz: Matka Boża Trokielska – Królową Rodzin

Rodzinna peregrynacja kopii obrazu Matki Bożej Trokielskiej będzie wyrazem wdzięczności za jego ukoronowanie. Bp Aleksander Kaszkiewicz ustanowił nowennę do Pani Trokielskiej, polecając, by odprawiano ją we wszystkich kościołach diecezji grodzieńskiej w drugie soboty miesiąca. Obrazowi będącemu kopią rzymskiej ikony Salus Populi Romani nadano tytuł Królowej Naszych Rodzin.

Trokiele to niewielka miejscowość położona na północny wschód od Lidy. Początki kultu maryjnego sięgają tam przełomu XVI w. Cześć oddawana Matce Bożej wzrosła, gdy jej trokielski wizerunek ocalał z dwóch pożarów, które strawiły kościół (1656, 1738). Kult przetrwał również czasy sowieckie, mimo że nie było tam księdza na stałe, a kościół 20 lat pozostawał zamknięty. Od 1988 r. ponownie sprawuje się tam liturgię, a świątynię Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny podniesiono do rangi diecezjalnego sanktuarium. Uroczystości koronacyjne w Trokielach odbyły się 5 lipca br. Korony papieskie na obraz Matki Bożej nałożył kard. Kazimierz Świątek, zaś bp Kaszkiewicz zawierzył diecezję grodzieńską opiece Maryi. Pielgrzymki do Trokieli są popularne wśród młodzieży, przyczyniając się do ożywienia życia religijnego tej białoruskiej diecezji.

jp/ rv
http://www.oecumene.radiovaticana.org

Wolny czy niewolnik?

Fragment książki dr Wandy Półtawskiej „Samo życie” udostępniony dzięki uprzejmości wydawnictwa Edycja Świętego Pawła.

Matka, elegancko ubrana starsza pani, wyglądająca młodo jak na swój wiek, przyprowadziła dorosłego syna i powiedziała na wstępie z westchnieniem:

– Niestety, mój syn musi się ożenić!

– Dlaczego niestety? – spytałam.

– No, bo on taki młody i biedak musi się żenić.

„Biedak” był wysokim, świetnie zbudowanym, opalonym chłopakiem, z nieco za długimi, opadającymi na kark ciemnymi włosami, w dżinsowych spodniach i w dżinsowym wdzianku, w jasnoróżowej koszuli. Nic nie mówił. Zapytałam, ile ma lat.

– Skończyłem dziewiętnaście.

Matka zaczyna znowu:

– Taki młody i musi się żenić…

Przerywam jej:

– Nikt nie musi się żenić…

– Tak, ale on biedak musi, bo ta dziewczyna tak się uparła i jej

matka, tak go obie przymuszają!

Zwracam się do chłopca, nie patrzy na mnie, ale w okno z trochę cynicznym uśmieszkiem:

– Jak panu na imię?

Jacek.

– Panie Jacku, czy pan też tak uważa, że pan musi się żenić?

Wzrusza ramionami i milczy. Niecierpliwi mnie to, bo matka znowu zabiera za niego głos:

– Co on biedaczek może, jak te dwie kobiety napadają na niego!

To mnie złości i pytam złośliwie:

– A gdzie te dwie panie na pana napadły i dlaczego?

Znów matka:

– Bo dziewczyna jest w ciąży i one go zmuszają!

– Do czego zmusiły? Do współżycia z dziewczyną? Obie?

Chłopak na to parsknął śmiechem i mówi:

– Nie, nie byłem zgwałcony.

– Więc może pan nie musi się żenić…

Zawieszam głos i gdy nie odpowiada, pytam dalej:

 – Może pan chce się żenić, skoro jest pan ojcem dziecka?

Znowu matka:

– Gdzieżby tam chciał, taki młody…

Mam dość matki i mówię spokojnie:

 – Może pani mi tego biedaka na chwilę zostawi samego, to jednak jego sprawa, bardziej niż pani.

– Nie tylko jego, bo on jest na naszym utrzymaniu!…

– Wiem, wiem, ale proszę chwilę zaczekać.

Otwieram przed matką drzwi i jednoznacznym gestem pokazuję jej, że ma wyjść. Wychodzi z ociąganiem. Patrzę na chłopaka – pod tym moim spojrzeniem miesza się i spuszcza oczy. Mówię:

– Człowieku, jesteś wystarczająco dorosły, żeby rozumieć sytuację. Nikt cię nie może zmusić do ślubu, ale też nikt nie może zmienić faktu, że jesteś ojcem dziecka. Chcesz się żenić czy nie?

– No, nie wiem, moi rodzice nie chcą, a jej rodzice namawiają.

– Nie pytam o zdanie rodziców, z nimi sama porozmawiam, pytam, co ty chcesz?

Po dłuższej chwili mówi:

– Ja naprawdę nie wiem, co chcę.

– No, ale może wiedziałeś, co chcesz, jak stałeś się ojcem dziecka? Czy może też nie wiedziałeś?

– No, tak jakoś wyszło!

– Co, tak jakoś – niecierpliwię się. – Dziecko nie powstaje tak ja

koś, ale całkiem konkretnie i robiąc to, wiedziałeś, co czynisz!

– No, ale nie wiedziałem, że będzie zaraz dziecko!

Rozmawiałam potem z wszystkimi po kolei. Dziewczyna, płacząc, powiedziała:

– Ja go nie będę prosić!

Matka dziewczyny zdenerwowana, przejęta mówi: -Jak to, skrzywdził moje dziecko i teraz ją drań zostawia, musi się ożenić! Ojciec dziewczyny mówi stanowczo:

– Nie obchodzi mnie, czy chce się żenić, czy nie, ale musi dać

dziecku nazwisko i alimenty, dziecko musi z czegoś żyć i ja dziecka nie pozwolę skrzywdzić!

Ojciec chłopaka mówi spokojnie:

– Sam sobie nawarzył piwa, niech wypije. Dyskusja przeniesiona na forum zewnętrzne, już wszyscy wiedzą, że dziewczyna spodziewa się dziecka, dyskutują krewni, koledzy. Zmusić go do ślubu, bo jest ojcem? Nikt nie ma prawa go zmuszać.

Kiedyś podobna dyskusja miała miejsce także wśród słuchaczy Studium Teologii Rodziny. Obecny wtedy kardynał Karol Wojtyła, zajęty jakimś podpisywaniem, podniósł nagle głowę znad papierów:

– Kto go zmusił, żeby był ojcem? To nie jest przymus, ale podjęcie odpowiedzialności za swoje czyny!

Ileż razy się słyszy: „Musi się żenić”, a przecież tak naprawdę nikt nikogo nie zmusza do działania seksualnego (pomijam tu sprawę gwałtu). Ci młodzi sami się do siebie zbliżają pchani siłą, nad którą nie panują, bo nikt im nie powiedział, nie nauczył, że trzeba nad tą siłą w człowieku zapanować, po to, żeby nigdy nie było przymusu. Papież Paweł VI tak właśnie mówi o potrzebie szerzenia klimatu czystości po to, żeby „prawdziwa wolność zapanowała” (Humanae vitae, 22). Wolny jest prawdziwie w swoim działaniu tylko ten człowiek, który nie czuje i nie prowokuje przymusowej sytuacji, który swoje działanie seksualne planuje świadomie, podejmując skutki swego działania.

No ale ci już to uczynili, teraz nie da się tego cofnąć. Patrzę na tę rodzinę i mówię:

– Więc może wy wszyscy spróbujecie im pomóc. Pomóżcie tej młodej miłości wzrosnąć, rozwinąć się prawidłowo – zboczyli z drogi, ale przecież nie są sami, podobno wy wszyscy chcecie im pomóc?

Milczą – cały areopag rodzinny. Zwracam się do młodocianej pary:

– Macie jedno do zrobienia. – Patrzą na mnie wyczekująco.

– Idźcie razem do spowiedzi, a potem zdecydujecie, przecież nie chcieliście sobie robić krzywdy, przecież chcieliście sobie coś dać.

Spróbujcie ocalić to dobro, które w was przecież jest.

Pobrali się!

Ale to nie jest prawidłowy start do wspólnego życia.

Cudzołóstwo przedmałżeńskie nie pomaga w rozwoju prawdziwej miłości i trzeba młodych uczyć po prostu panowania nad sobą. Dziecko – jeśli już jest – ma prawo do rodziców i posiadania domu.

http://www.codalej.pl

John Henry Kard. Newman zostanie wkrótce ogłoszony błogosławionym

Stolica Apostolska uznała cud za wstawiennictwem kard. Johna Henry’ego Newmana. Oznacza to, że ten angielski konwertyta zostanie wkrótce ogłoszony błogosławionym. W sumie Benedykt XVI promulgował 12 dekretów Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych: po cztery z nich dotyczą odpowiednio uznania cudu, męczeństwa oraz heroiczności cnót.

Wśród męczenników znajduje się sześciu kapłanów zamordowanych w czasie prześladowań religijnych w Hiszpanii w 1936 r., niemiecki ksiądz zabity w obozie koncentracyjnym w Dachau oraz węgierski biskup, który poniósł śmierć w 1951 r. z rąk komunistów.

Na znaczenie postaci męczeńskich duchownych w trwającym Roku Kapłańskim zwraca uwagę ks. Bogusław Turek CSMA z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Przytacza mało znaną historię męczeństwa w czasie prześladowań w Hiszpanii Josepa Samsó i Elías, kapłana diecezjalnego i proboszcza. „Kiedy został zaaresztowany i był prowadzony na rozstrzelanie, podczas tej drogi starał się nawrócić swoich prześladowców. Jeden z nich powiedział nawet: «Śpieszmy się, bo jeszcze zdąży nas nawrócić». Kilka dni przed aresztowaniem sługa Boży przeciwstawił się profanacji kościoła i znieważeniu Najświętszego Sakramentu. Może być dziś przykładem dla kapłanów”.

Inny pobożny, oddany służbie Bogu i Kościołowi kapłan to sługa Boży Georg Häfner – kapłan diecezjalny, proboszcz. Urodził się w Würzburgu w Niemczech. „Podczas wojny zakazano mu nauczania religii w szkole. Został aresztowany i osadzony w Dachau, gdzie szybko poniósł śmierć za postawę bardzo klarowną w obronie wiary katolickiej i Kościoła – opowiada ks. Turek. – Mianowicie pozwolił na pogrzeb nazisty, który żył w konkubinacie, ale tuż przed śmiercią nawrócił się, powrócił na łono Kościoła. Właśnie ten pogrzeb został uznany przez władze za prowokację w stosunku do Trzeciej Rzeszy”.

Wśród męczenników jest też sługa Boży Zoltán Lajos Meszlényi, biskup pomocniczy Ostrzyhomia, męczennik prześladowania komunistycznego na Węgrzech. W 1950 r. wybrano go na wikariusza kapitulnego po aresztowaniu kard. Mindszentego. Już w dniu wyboru był świadomy tego, że jego posługa może spotkać się z wielką opozycją, a nawet prześladowaniem ze strony komunistów. Dwa tygodnie po wyborze uwięziono go i po bardzo szybkim czasie, w marcu 1951 r., zamordowano. Jego ciało zostało znalezione wiele lat później, w 1966 r.

Tylko jeden z dekretów odnosi się do błogosławionej, założycielki Zgromadzenia Córek Jezusa. Orzeczenie cudu za wstawiennictwem hiszpańskiej zakonnicy bł. Kandydy Marii od Jezusa otwiera jej drogę ku kanonizacji. Natomiast dekrety o heroiczności cnót dotyczą kapłana, dwóch założycielek zgromadzeń zakonnych oraz świeckiej tercjarki franciszkańskiej.

Duże zainteresowanie budzi dekret w sprawie cudu za przyczyną kard. Johna Henry’ego Newmana. Urodził się on w 1801 r. w pobliżu Londynu w zamożnej, obojętnej religijnie rodzinie protestanckiej. 15-letni, nad wiek rozwinięty chłopiec postanowił żyć w celibacie, aby skuteczniej poświęcić się głoszeniu Ewangelii. W wieku 24 lat otrzymał święcenia w Kościele anglikańskim. Newman w oparciu o Nowy Testament starał się dotrzeć do źródeł chrześcijaństwa. W swoich pismach jako anglikanin coraz bardziej zbliżał się do katolicyzmu. Dwuletnie intensywne poszukiwania zakończyły się 9 października 1845 r. ostateczną decyzją. Tego dnia Newman złożył katolickie wyznanie wiary, wyspowiadał się i następnego dnia przyjął Komunię św. Przejście na katolicyzm tak znanej osobistości spowodowało wielkie poruszenie w Kościele anglikańskim. Wtedy John Newman wyjechał do Rzymu i tam wstąpił do oratorianów. W 1847 r., po otrzymaniu święceń kapłańskich, powrócił do Anglii i założył kolegia oratorianów w Birmingham i Brompton. W 1852 r. został rektorem uniwersytetu w Dublinie. 12 maja 1879 r. Papież Leon XIII mianował go kardynałem.

Dekret o cudzie, który został dzisiaj promulgowany, otwiera drogę do beatyfikacji Johna Henry’ego Newmana. Uznany cud dokonany za wstawiennictwem kard. Newmana dotyczy uzdrowienia amerykańskiego diakona stałego Jacka Sullivana. Cierpiał on na poważne schorzenie kręgosłupa. Dzięki niewytłumaczalnemu medycznie uzdrowieniu mógł kontynuować pracę w sądzie, a zarazem dokończyć formację teologiczną i przyjąć święcenia. Jako diakon stały posługuje obecnie w parafii oraz w domu poprawczym.

Radio Watykańskie

L’Aquila: najbliżsi współpracownicy Papieża na pogrzebie ofiar trzęsienia ziemi

kardynal-sekretarz-stanu-tarcisio-bertone

Kardynał sekretarz stanu Tarcisio Bertone

Wspólny pogrzeb dużej części ofiar trzęsienia ziemi w Abruzji odbędzie się w L’Aquila 10 kwietnia Na ten dzień ogłoszono we Włoszech żałobę narodową. Obrzędy pogrzebowe sprawowane będą na dziedzińcu szkoły podoficerskiej Gwardii Finansowej. Jest to w tym mieście jedyne miejsce, które będzie mogło pomieścić około dwustu trumien oraz rodziny dotknięte śmiercią najbliższych osób. Żaden z tamtejszych kościołów nie nadaje się do użytku wiernych. Liturgie rozpoczynającego się Triduum Paschalnego będą sprawowane poza świątyniami. Dotychczas kilkadziesiąt ciał ofiar zostało przekazanych rodzinom i niektóre pochowano już w różnych miejscowościach prowincji L’Aquila.

ks-georg-ganswein_

Osobisty sekretarz Papieża Benedykta XVI, ks. Georg Gänswein

Ze względu na tragiczną sytuację Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów zezwoliła na odprawienie w czasie jutrzejszego pogrzebu Mszy św. Jest to decyzja wyjątkowa, gdyż zgodnie z przepisami liturgicznymi w Wielki Piątek nie sprawuje się Eucharystii, a tylko Liturgię Męki Pańskiej z Komunią konsekrowaną wcześniej. Mszy pogrzebowej ma przewodniczyć kardynał sekretarz stanu Tarcisio Bertone. Koncelebrować będą biskupi regionu Abruzji, a także osobisty sekretarz Benedykta XVI, ks. Georg Gänswein. Ta obecność najbliższych papieskich współpracowników na pogrzebie przygotowuje już bardzo oczekiwaną w Abruzji wizytę Ojca Świętego na dotkniętych trzęsieniem ziemi terenach. Jest ona spodziewana krótko po Wielkanocy.

ak/ rv

ŹRÓDŁO:  http://www.oecumene.radiovaticana.org

trzy-swiece-jpeg

Stowarzyszenie Papaboys – STRONA GŁÓWNA

Triduum Paschalne

Plac Świętego Piotra – webcam

“Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie, i za to wam dziękuję”

Śladami Apostoła Narodów (35) – Rok św. Pawła

ZNASZ STOWARZYSZENIE PAPABOYS? – Ankieta

KARDYNAŁ JOSEPH RATZINGER – OBECNY PAPIEŻ BENEDYKT XVI W KRAKOWIE W 2003 ROKU

Popiełuszko — film o pięknym człowieku

popieluszko

Film „Popiełuszko”, jedna z najbardziej znaczących premier kinowych ostatnich lat (zdjęcia do filmu trwały siedem miesięcy; wystąpiło w nim 7 tys. statystów i 200 aktorów; koszt produkcji wyniósł niemal 12 mln zł.) wszedł na ekrany. Oczekiwany, realizowany nie bez problemów, ważny. Jaki jest? Czy spełnia oczekiwania, rozbudzone intensywną kampanią promocyjną w mediach? Czy pokazuje prawdę? Na te pytania każdy odpowie sobie sam, oczywiście jeśli wybierze się do kina. Moim skromnym zdaniem, po prostu warto.

Pozwolę sobie na początku wskazać osobistą perspektywę z jakiej go obejrzałem – niemal trzydziestoletni, nieco wyżej wykształcony, posiadający dość sporą wiedzę o najnowszej historii Polski, znający w ogólnym zarysie „losy kapelana Solidarności”, bez wyraźnego stosunku emocjonalnego do jego osoby (w porównaniu zwłaszcza do znających księdza Jerzego osobiście, lub choćby uczestników „Mszy za Ojczyznę”) – ogólnie rzecz biorąc kogoś bez bagażu doświadczeń PRL-u, ale też nie gimnazjalisty, który dopiero z filmu dowie się prawdy o tamtym wycinku historii. Taki background wydaje się być sporym przywilejem przy ocenie „Popiełuszki” jako dzieła sztuki filmowej, nie zaś po prostu hołdu wobec tytułowego bohatera.

Film Rafała Wieczyńskiego to z pewnością jeden z ważniejszych obrazów kinowych ostatniego, pookrągłostołowego dwudziestolecia – ze względu na tematykę oraz fakt bycia jedną z pierwszych prób zmierzenia się z najnowszą historią kraju. Historią, która u Wieczyńskiego nabiera cech realności, chwilami przejmującej grozą, a czasem groteskowej – takiej jak realia Polski Ludowej, naszej socjalistycznej ojczyzny początku lat osiemdziesiątych. To wydaje się być jednym z dwóch najważniejszych atutów obrazu – konwencja quasi-dokumentalna i pieczołowitość w odtworzeniu rzeczywistości czasu „wojny polsko-jaruzelskiej”. Niezwykłe wrażenie pozostawiają np. przemieszane ujęcia fabularne i nagrania filmowe wydarzeń z 3 maja 1982 r. w Warszawie – szczególnie gdy na ekranie widzimy daleki plan sceny pacyfikowania demonstracji patriotycznej, a po chwili kamera skupia się na wybranym jej fragmencie – np. pełnym entuzjazmu „pałowaniu” konkretnej osoby z tłumu przez gorliwego funkcjonariusza ZOMO. Uczestnicząc w pokazie, nawet niezbyt zorientowany w ówczesnych realiach widz, szczególnie ten najmłodszy, nie będzie miał problemu z wyrobieniem sobie oceny, czy niegdysiejsi decydenci oraz posłuszni wykonawcy ich, często haniebnych poleceń, rzeczywiście zasłużyli na miano „ludzi honoru”…

Drugim z najważniejszych walorów „Popiełuszki” jest niemal „uosobienie” tytułowego bohatera przez Adama Woronowicza, który swoim przygotowaniem merytorycznym oraz osobistym (o czym wspominał w wywiadach prasowych reżyser) staje się na 150 minut trwania filmu po prostu księdzem Jerzym. Podobieństwo fizyczne jest tutaj również uderzające. Być może osobom głębiej uduchowionym przyjdzie nieraz podczas projekcji myśl aby westchnąć: „księże Jerzy módl się za nami…” – wrażenie obcowania ze świętością wydaje się być tutaj dojmujące. I jedno, zapadające na długo zdanie Sługi Bożego: „Ja jestem wolny” – wypowiedziane tak niedługo przed, w jakimś stopniu antycypowaną, męczeńską śmiercią, nie pozwala na przejście do porządku dziennego nad współczesną pogonią „za wolnością” od i do wszystkiego. Czy my, mieszkańcy Polski liberalnej i kapitalistycznej początku XXI wieku naprawdę jesteśmy coraz bardziej wolni?

Warto też może zwrócić szczególną uwagę na postawę głównego bohatera w kontaktach z aparatem represji totalitarnego Państwa – pełną godności i świadomości swoich, także konstytucyjnych praw (a przecież nawet ustawa zasadnicza PRL gwarantowała obywatelowi szeroki ich zakres, co oczywiście nijak miało się do realizacji tychże zapisów przez egzekutywę).

Film, zgodnie ze słowami reżysera jest próbą pokazania wycinka rzeczywistości oczami tytułowego bohatera – i to wydaje się być determinantą konwencji filmu. Widzimy tutaj codzienność zwykłych ludzi, bez zbędnego patosu czy zbędnych generalizacji. Na ekranie pojawiają się też oczywiście wielcy: papież Jan Paweł II, prymas Wyszyński i prymas Glemp (warto zwrócić uwagę na odtwórcę roli kardynała – to niewątpliwie godny odnotowania debiut fabularny). Przez większość czasu ekran zapełniają jednak prości, zwykli ludzie (ale nie są to na pewno tzw. „zwykli zjadacze chleba”), będący równocześnie, niemalże mimowolnie, aktorami wielkich wydarzeń historii.

Każdy film posiada również, jak powiedziałby pewien elektryk (również jeden z bohaterów filmu) swoje plusy ujemne. „Popiełuszko” nie jest tutaj wyjątkiem od reguły (oczywiście film, bo świętość księdza Jerzego przebija z każdej sceny). W moim odczuciu zakończenie filmu nie jest jego najmocniejszą stroną, jeżeli jednym z podstawowych zadań produkcji jest edukacja najmłodszego pokolenia. Zdarzyło mi się usłyszeć po jednym z pokazów pytanie osoby o kilka lat młodszej, cytuję: „czy ktoś za tę zbrodnię odpowiedział przed sądem?”. Pokazowy proces Grzegorza Piotrowskiego i spółki, zamieniony w „seans nienawiści” do księdza Jerzego i Kościoła, był czymś istotnym, i pominięcie informacji o nim, choćby w formie napisów końcowych, jest jakimś nieoczekiwanym niedopowiedzeniem. Także fakt, iż w ogóle wiemy, kto zabił (nie zaś tradycyjni do niedawna „nieznani sprawcy”), nie jest w świetle zakończenia filmu wyjaśniony. Masowe odwiedziny młodzieży szkolnej będą więc musiały być poprzedzone stosownym faktograficznym wstępem.

Montaż i zdjęcia są poprawne, choć nieco standardowe, akademickie. Operator dość rzadko decyduje się na oddziaływanie na emocje widza przez użycie filmowych środków stylistycznych takich jak barwa, ruch kamery, kontrast i jasność. Obraz pozostaje w przeważającej części filmu tylko biernym odwzorowaniem rzeczywistości, nie pomaga widzowi wniknąć bardziej w emocjonalną tkankę filmu. Jeśli zasłyszana opinia, że „operator ustawia widza w roli oglądającego wiadomości TV” wydaje się być nieco przesadzoną, to jednak coś „jest na rzeczy”…

Można też pokusić się o pytanie, czy fabuła „Popiełuszki” nie mogła zostać skonstruowana w nieco inny sposób. Czy nie byłoby warto zrobić film, pokazujący w sposób bardziej wyważony „dwie strony dramatu” – co w sposób może nawet nieco przesadnie, jako konflikt siły ducha i racji stanu, walki odmiennych ideałów, zaprezentowała Agnieszka Holland w „Zabić księdza”? Oczywiście nie mam tu na myśli próby usprawiedliwiania racji „katów”. Wydaje się również, że psychologiczne sportretowanie bohaterów filmu pozostających w cieniu Sługi Bożego, nie zostało dokonane w sposób wystarczający.

Reasumując, można chyba stwierdzić, iż „Popiełuszko” to dwuipółgodzinna duchowa uczta. Odbiór filmu będzie oczywiście zależał od stopnia emocjonalnej i duchowej więzi z tytułowym bohaterem, która szczególnie u najmłodszych widzów, dopiero dzięki temu filmowi, może się tak naprawdę narodzić. Określenie „superprodukcja” wydaje się być z lekka nieprzystające – zwłaszcza w hollywoodzkim rozumieniu, co młody widz z pewnością wychwyci, wszak budżet filmu, dzięki sponsorom całkiem spory jak na polskie warunki, nie pozwala jednak na jakieś wyjątkowe wizualne fajerwerki. Zresztą nie było to wcale potrzebne, aby widz, pochłonięty rozwojem wypadków ekranowych, nie miał ani przez chwilę odczucia „dłużyzny”. „Popiełuszko” autorstwa Wieczyńskiego, Woronowicza i ekipy to mówiąc najprościej piękny film o pięknym człowieku… Skoro, jak mówi Pismo „Głębia przyzywa głębię”, może pokłosiem, zapewne wielomilionowej frekwencji, stanie się choćby jedno na milion, pragnienie życia równie pięknego, w całkowitej wolności pośród jakichkolwiek „światowych” uwarunkowań…

Piotr Sużyński

ŹRÓDŁO:  http://www.opoka.org.pl

Kalwaryjskie ślady Karola Wojtyły

111gm_548

30 rocznica I Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do sanktuarium kalwaryjskiego wyzwala szereg inicjatyw o charakterze religijnym i kulturalnym. Między innymi oo. Bernardyni pragną przygotować wystawę niepublikowanych dotąd fotografii przedstawiających Kardynała Karola Wojtyłę podczas pobytu na kalwaryjskich Dróżkach.

W tym celu zwracają się z gorącym apelem do pielgrzymów, którzy byli świadkami Jego modlitwy w sanktuarium kalwaryjskim i uwiecznili te obrazy na fotografii o przesłanie ich na adres sanktuarium.
 
Otwarcie wystawy nastąpi 7 czerwca br., dokładnie w 30. rocznicę papieskiej pielgrzymki. Ukaże się ona również w wersji elektronicznej na stronie internetowej www.kalwaria.eu
 
Wystawa będzie nosić tytuł „Kalwaryjskie ślady Karola Wojtyły”.
 dm.
 
Zdjęcia można przesyłać w formie elektronicznej lub papierowej, a także negatywy. Oryginały, zarówno zdjęć jak i negatywów, po zeskanowaniu zostaną odesłane właścicielom.  
Do zdjęcia należy dołączyć stosowny opis: autor zdjęcia, rok, osoby na fotografii.
 
Prosimy również o informacje na temat zdjęć zamieszczonych w galerii. Może ktoś rozpoznaje siebie, lub swoich bliskich. Wszelkie informacje oraz zdjęcia prosimy przesyłać na adres: 
Klasztor oo. Bernardynów
Ul. Bernardyńska 46
34-130 Kalwaria Zebrzydowska
 
Adres e-mail:

ŹRÓDŁO:   http://www.kalwaria.eu/

Przejażdżka papamobile? Ale papież nie zapraszał

Przejażdżka papamobile? Ale papież nie zapraszał
To nie Jan Paweł II zapros prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do papamobile, lecz ks. Stanisław Dziwisz – pisze na pierwszej stronie Dziennik. – Potwierdzam, to był mój pomysł, papież nic o tym nie wiedział – powiedział wczoraj Dziennikowi kardynał.

– 17 czerwca 1999 r., lotnisko w Krakowie. Kończy się pielgrzymka. Miliony Polaków, które w telewizji oglądają uroczystość pożegnania Ojca Świętego, widzą, jak prezydencka para wchodzi do papieskiego papamobile i wspólnie z Janem Pawłem II podjeżdża do trybuny honorowej. Rozpoczyna się ceremonia. To było wydarzenie bez precedensu. Kwaśniewski był jedynym prezydentem na świecie, którego spotkał taki zaszczyt. W Polsce trwała wtedy kampania prezydencka. Kwaśniewski starał się o reelekcję, jego kontrkandydatem był Marian Krzaklewski. Katolicka Agencja Informacyjna zrelacjonowała to wtedy tak: „Jan Paweł II niespodziewanie zaprosił do swego papamobile prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z małżonką”. Po latach okazuje się, że było inaczej. Blisko związany z papieżem arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki ujawnił w rozmowie z dziennikarką TVN 24 Brygidą Grysiak, że zaproszenie wyszło od ks. Stanisława Dziwisza. Książka z wywiadem ukaże się w najbliższych dniach. Ks. Mokrzycki był wtedy drugim sekretarzem papieża. – Spotkanie z prezydentem miało być już przy scenie, ale Aleksander Kwaśniewski nagle znalazł się w innym miejscu, kilkaset metrów od sceny. Ojcu Świętemu trudno byłoby przejść ten odcinek, a z drugiej strony niezręcznie byłoby jechać, kiedy tę samą trasę pieszo przemierzałaby pierwsza para. Zadziałał ksiądz Stanisław. To on, a nie Ojciec Święty, zaprosił prezydenta i jego małżonkę do papamobile – wspomina abp Mokrzycki. Co na to kardynał Dziwisz? – Potwierdzam, to był mój pomysł, papież nic o tym nie wiedział – powiedział wczoraj „Dziennikowi” arcybiskup. I wyjaśnił. Otoczenie prezydenta robiło wszystko, żeby przed oficjalnym pożegnaniem przy samolocie doszło jeszcze do drugiego prywatnego spotkania papieża z Kwaśniewskim. Dlatego Kwaśniewski z małżonką znaleźli się na drodze papamobile, którym Jan Paweł II zmierzał w kierunku samolotu. Plan był taki: stworzyć sytuację, by papież zatrzymał się i wyszedł do Kwaśniewskiego. Kardynał Dziwisz mówi nam, że postanowił zrobić wszystko, aby nie doszło do niezaplanowanego spotkania z prezydentem. – Było już późno, samolot stał daleko, gdy podjechaliśmy do prezydenta, mówię mu: musimy już odlatywać, zapraszam pana do samochodu. Dzięki temu spotkania nie było – opowiada „Dziennikowi” kard. Dziwisz. Do spotkania nie doszło, ale przejazd Kwaśniewskiego papamobile stał się sławny. Kwaśniewski nie dostał szansy na szczególny zaszczyt w formie kurtuazyjnej rozmowy, ale otrzymał znacznie więcej – przejazd na oczach milionów widzów. – Kwaśniewski miał ogromne szczęście, a kardynał Dziwisz czy nawet sam papież nie do końca zdawali sobie sprawę ze znaczenia takiego gestu, który później został uznany za szczególne wyróżnienie – komentuje dr Antoni Dudek, historyk IPN.

ŹRÓDŁO:  http://ekai.pl/

Kard. Joseph Ratzinger nowym Papieżem – Benedykt XVI

Kardynał diakon około godz. 18. 42 ogłosił, że nowym papieżem jest kard. Joseph Ratzinger, który wybrał imię Benedykta XVI.

benedettoxvi

(19 kwiecień 2005) O 18.48 nowy papież pojawił się na balkonie bazyliki św. Piotra. Tysiące wiernych przyjęło go entuzjastycznie. 

„Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie, skromnego pracownika winnicy Pańskiej” – brzmiały jego pierwsze słowa. Polecił się modlitwom wiernych. 

Następnie udzielił po raz pierwszy błogosławieństwa Urbi et Orbi. 

W czasie ostatniej już 12. kongregacji generalnej, którą w tym dniu prowadził w watykańskiej Auli Synodalnej, hierarcha przyjął życzenia od zgromadzonych kardynałów. W ich imieniu złożył je kamerling Kościoła katolickiego kard. Eduardo Martinez Somalo. 

78-letni obecnie były profesor teologii i były arcybiskup Monachium i Fryzyngi, kierował Kongregacją Nauki Wiary nieprzerwanie od 25 listopada 1981 r. Po śmierci Jana Pawła II media typują go jako jednego z poważnych kandydatów na nowego Następcę św. Piotra. 

Podczas Soboru Watykańskiego II jako młody wówczas teolog brał czynny udział w jego pracach, będąc jednym z doradców ówczesnego metropolity Kolonii kard. Josefa Fringsa. W ciągu ponad 20 lat kierowania Kongregacją kard. Ratzinger unowocześnił ją i zreformował. Wiele dokonało się w niej w ostatnim pięcioleciu, np. otwarcie w 1998 r. archiwów Inkwizycji, co znalazło szerokie odbicie w mediach całego świata. 

Nie mniej ważna była ogłoszona w 1997 r. „Instrukcja dotycząca niektórych kwestii współpracy wiernych świeckich w ministerialnej posłudze kapłanów”. Zdaniem kardynała, dokument ten jest niezbędna i korzystny w sytuacji, jaka powstała w niektórych środowiskach. Wymienia on bowiem „nadużycia i niewłaściwe drogi” współczesnej praktyki w Kościele i prowadzi do jasności zarówno dogmatycznej, jak i dyscyplinarnej. 

Joseph Ratzinger urodził się 16 kwietnia 1927 r. w Marktl am Inn w bawarskiej diecezji pasawskiej. Święcenia kapłańskie przyjął 29 czerwca 1951 r. W wieku 26 lat rozpoczął działalność naukową, początkowo jako wykładowca dogmatyki i teologii fundamentalnej we Fryzyndze, a następnie był profesorem w Bonn, Münster, Tybindze i Ratyzbonie. 24 marca 1977 Paweł VI mianował go arcybiskupem metropolitą Monachium i Fryzyngi, a wkrótce potem, na konsystorzu 27 czerwca tegoż roku powołał go w skład Kolegium Kardynalskiego. 

25 listopada 1981 r. Jan Paweł II powierzył kardynałowi kierowanie Kongregacją Nauki Wiary, z czym łączy się automatycznie przewodniczenie Papieskiej Komisji Biblijnej i Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Ratzinger jest jedynym hierarchą watykańskim, pełniącym tak długo kierownicze stanowisko w Kurii. 

Kongregacja Nauki Wiary, a tym samym jej prefekt, mają za zadanie przestrzegać czystości wiary. Wypowiadają się we wszystkich sprawach dotyczących nauczania i moralności katolickiej. Prefekt tego urzędu zwraca również uwagę na to, by badania teologiczne nie oddalały się zbytnio od zasad wytkniętych przez Kościół. Mimo trudnych obowiązków, jakie na nim spoczęły w 1981 r., kard. Ratzinger nadal uczestniczy w dialogu teologicznym, ogłaszając szereg książek i artykułów z tej dziedziny. 

W różnych wydawnictwach w Polsce ukazały się dotychczas przekłady 29 jego pozycji, niektóre z nich wznawiane, np. „Śmierć i życie wieczne” (1986 i 2000). Z szerokim zainteresowaniem spotkała się jego książka-wywiad, zatytułowana „Raport o stanie wiary”, w której kardynał ostrzega przed „nadmierną euforią soborową”. W październiku 1996 r. wydał kolejną książkę-wywiad „Sól ziemi”, której polski przekład ukazał się w rok później nakładem wydawnictwa „Znak”. W Polsce wydano w 2001 r. także „Drogę paschalną” i „Prawdę w teologii”. 

W 2000 r. kard. Ratzinger otrzymał tytuł doktora honoris causa wrocławskiego Papieskiego Wydziału Teologicznego „za szczególne zasługi na polu nauk teologicznych i w służbie Kościołowi”. 

Gdy 16 kwietnia 2002 r. z okazji swych 75. urodzin, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa kanonicznego złożył Papieżowi prośbę o przejście na emeryturę, ale Ojciec Święty pozostawił go na czele tej watykańskiej dykasterii. 

Źródło: http://www.animatorka.home.pl/