Tag Archives: Namiestnika Chrystusowego

CZŁOWIEK ZAWIERZENIA

Sługi Bożego Jana Pawła II

SANTO SUBITO

Z ks. abp. Mieczysławem Mokrzyckim, koadiutorem archidiecezji lwowskiej, wieloletnim sekretarzem Sługi Bożego Jana Pawła II i Papieża Benedykta XVI.

Dziewięć lat pracy u boku Ojca Świętego Jana Pawła II. Jak wspomina Ksiądz Arcybiskup ten czas? 
– Był to szczególny czas łaski w moim życiu i powołaniu kapłańskim. Mogłem być u boku nie tylko Następcy św. Piotra, ale też wielkiego człowieka, wielkiego Polaka, Namiestnika Chrystusowego, który w pełni odzwierciedlał miłość Boga do człowieka. Sam będąc wielkim człowiekiem, uczył mnie poprzez Swoją posługę przede wszystkim wielkiego szacunku do innych ludzi. Nikt, nigdy nie był Mu obojętny i nie miało znaczenia, czy byli to wielcy, możni tego świata, czy zwykli, prości ludzie. Każdego zauważył, każdemu poświęcał czas i o każdego troszczył się z jednakową miłością. Dbał przede wszystkim o dobro duchowe każdego człowieka, obejmował też troską ludzi samotnych i chorych. 

Z pewnością lata spędzone w najbliższym otoczeniu Papieża to wielkie wyróżnienie, ale też ogrom odpowiedzialnej pracy. Na czym polegała rola sekretarza papieskiego u boku Jana Pawła II?
 
– Jako drugi sekretarz byłem odpowiedzialny za Kancelarię papieską. Przygotowywałem Ojcu Świętemu dokumenty do wglądu, ponadto codzienny przegląd prasy. Przyjmowałem także niektórych gości, którzy przychodzili do Ojca Świętego, organizowałem też Msze Święte poranne. Słowem, moim zadaniem była troska o dobre funkcjonowanie Kancelarii i Domu Papieskiego. 

Jan Paweł II był charyzmatykiem, a równocześnie intelektualistą. Większość z nas znała Go jednak tylko z transmisji uroczystości kościelnych, pielgrzymek do Polski. Ksiądz Arcybiskup jako bliski współpracownik obserwował Go na co dzień. Jaki był Ojciec Święty w relacjach bezpośrednich?
 
– Był bardzo spokojnym, zrównoważonym, ciepłym człowiekiem, a przy tym niezwykle pogodnym. Był osobą niewiarygodnie zdyscyplinowaną, wymagał przede wszystkim od siebie, ale także od innych. Miał harmonogram dnia, którego ściśle przestrzegał i którego się trzymał. Ta konsekwencja w działaniu pozwalała Mu na dobrą organizację pracy zawsze, nawet w chorobie, można powiedzieć – do końca życia. Jednocześnie był człowiekiem dobrotliwym. Wiedzą to wszyscy, którzy mieli okazję się z Nim spotkać, przede wszystkim jednak ci, z którymi współpracował, czy to przedstawiciele Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, czy my, osoby z najbliższego otoczenia. Nikt nie odczuwał lęku czy strachu przed spotkaniem z Ojcem Świętym. Przeciwnie, przychodziło się do Jana Pawła II z wielkim pokojem, zresztą On sam miał w sobie pokój, który udzielał się wszystkim dookoła. Stwarzał atmosferę, w której przy Jego boku mogłem się czuć jak we własnym domu. Jako podwładny Jana Pawła II życzyłbym wszystkim, aby ich przełożeni byli tacy jak nasz Ojciec Święty. 

A jaki był Ojciec Święty w relacji do Księdza Arcybiskupa?
 
– Można powiedzieć, że był Ojcem. Ojcem wymagającym, ale jednocześnie swoją postawą i zachowaniem bardzo pouczającym. Był bardzo dobrym człowiekiem i dobroć tę miałem szczęście odczuć osobiście. 

Niewiele wiemy o codziennej pracy Papieża skrytej gdzieś w ciszy watykańskich gabinetów. Jak wyglądały zajęcia Sługi Bożego, dzielił je przecież z modlitwą?
 
– To prawda, modlitwa i relacje z Panem Bogiem zawsze były na pierwszym miejscu. Ojciec Święty kładł się późno i wstawał bardzo wcześnie. Mszę Świętą w swojej prywatnej kaplicy, na którą zapraszał gości, poprzedzała modlitwa i rozmyślanie. Po Mszy Świętej i dziękczynieniu spotykał się na chwilę ze swoimi gośćmi i spożywał śniadanie. Potem jeszcze raz wracał do kaplicy, a następnie przygotowywał się do audiencji, do spotkań lub pracował w swojej bibliotece. Przygotowywał homilie, przemówienia, pisał listy pasterskie, prywatne, ale także encykliki czy inne ważne dokumenty. Każdego dnia od godz. 11.00 do 13.30 były oficjalne spotkania, potem zaś obiad, na który zawsze zapraszał najbliższych pracowników Kurii Rzymskiej lub innych gości. Po południu, po chwili odpoczynku, Ojciec Święty przeglądał czasopisma, po czym znów wracał do pracy. Tak było do 18.00, kiedy przez godzinę spotykał się z najbliższymi współpracownikami. Jan Paweł II miał zawsze czas na modlitwę, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, Nieszpory, a w piątek na odprawienie Drogi Krzyżowej. W każdy czwartek była Godzina Święta, a przez cały rok codziennie adoracja Najświętszego Sakramentu. Wieczorem po kolacji, na której zazwyczaj też spotykał się z zaproszonymi gośćmi, była Kompleta, Apel Jasnogórski o godz. 21.00, a potem ok. 23.00 Ojciec Święty udawał się na odpoczynek. 

Trzecia rocznica śmierci Jana Pawła nieuchronnie prowadzi nas ku rozważaniom na temat wpływu, jaki wywarł On na oblicze świata, a także na sposób, w jaki sprawował posługę papieską. Towarzyszył Ksiądz Arcybiskup w pielgrzymkach, spotkaniach Papieża z ludźmi. Czym Ojciec Święty zdobył sobie tak wielki autorytet moralny, czym zaskarbił sobie ludzkie serca?
 
– Jan Paweł II miał szczególny charyzmat i był człowiekiem zawierzenia. Myślę, że poprzez modlitwę Bóg udzielał mu wielkiej łaski umiejętności docierania do każdego człowieka. Pomocna w tych relacjach była wielka pokora Papieża, skromność, a jednocześnie zdolność do przenikania swoją duchowością, a także wiedzą, do ludzkich serc. To wszystko sprawiało, iż bez trudu docierał do każdego, każdego zauważał i do wszystkich kierował Słowo Boże. Był Ojcem, który upomina się o wszystkie swoje dzieci, a w szczególności o najbiedniejszych, chorych i samotnych. W ten sposób wszyscy czuli się ogarnięci miłością naszego Ojca Świętego. 

Jako Polacy czuliśmy się szczególnie wyróżnieni, że nasz rodak piastuje najwyższy urząd w Kościele. Proszę powiedzieć, jakie znaczenie pontyfikat Jana Pawła II miał dla Polski i dla nas, Polaków?
 
– Był to powiew Ducha Świętego, wiatr prawdziwej wolności serc i umysłów po latach zniewolenia. Wszyscy pamiętamy, w jakim układzie politycznym znajdowała się Polska w 1978 r., a Ojciec Święty wlał w nasze serca nadzieję, otuchę, odwagę, a jednocześnie zapoczątkował wielką wewnętrzną przemianę Polaków. Szczyciliśmy się, że ten Papież, tak Wielki Papież, pochodzi z Polski. Ojciec Święty kochał nas, ale też od nas wymagał. Tak było podczas każdej z pielgrzymek do Ojczyzny, gdzie wzywał nas do wierności Panu Bogu, pobudzał patriotyzm w sercach, studził emocje, zachęcając jednocześnie do jeszcze bardziej wzmożonego wysiłku na rzecz budowy ojczystego domu. 

Jan Paweł II odmienił świat, ludzkie serca. Odmienił też oblicze Watykanu, który zarówno za życia, jak i po śmierci Sługi Bożego stał się jeszcze bardziej otwarty na pielgrzymów z całego świata nawiedzających Jego grób. Czy mamy zatem do czynienia z Watykanem dwóch Papieży?
 
– Każdy Papież jest inny, ma swój własny dar od Boga, charyzmat, ale jednakowoż poświęca go dla szerzenia większej chwały Bożej. Niektórzy mówią, że za Benedykta XVI Watykan nawiedza więcej pielgrzymów, inni z kolei twierdzą, iż to Sługa Boży Jan Paweł II przyciąga tak wielkie rzesze. Myślę, że rola zarówno jednego, jak i drugiego Papieża jest tu bardzo ważna i potrzebna w budowaniu tego wielkiego autorytetu posługi Piotrowej. 

Czy sposób sprawowania posługi Piotrowej przez Jana Pawła II wpłynął znacząco na „model” papiestwa Benedykta XVI?
 
– Z pewnością tak. Ojciec Święty Benedykt XVI przez długie lata był jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, od którego też wiele zaczerpnął. Trzeba też pamiętać, że ks. kard. Ratzinger był teologiem o wielkim autorytecie, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, i poprzez swoje zdolności i charyzmat pragnie realizować misję posługi Piotra, jaką powierzył mu Chrystus. 

Księże Arcybiskupie, kim dla Księdza osobiście był Jan Paweł II?
 
– Trudno to wyrazić w kilku słowach, ale to, co płynie z głębi serca, to przede wszystkim ogromna wdzięczność wobec tego wielkiego człowieka, świętego człowieka, osoby, od której nauczyłem się życia kapłańskiego, życia modlitwy, dobroci, miłości, pokory i człowieczeństwa. Czas spędzony w otoczeniu Sługi Bożego był dla mnie czasem łaski i najpiękniejszą szkołą życia, za którą Bogu dziękuję. 

Bóg zapłać za rozmowę.

Rozmawial Mariusz Kamieniecki