Tag Archives: miłosierdzie

Matka Teresa – miłość w prawdzie

Matka Teresa z Kalkuty„Wspomnienie błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty przypomina nam o dziełach miłosierdzia, miłości i współczuciu, które mają zasadnicze miejsce w naszym dzisiejszym byciu uczniami Chrystusa – powiedział o. Cedric Prakash SJ, przewodniczący jezuickiej organizacji walczącej o prawa człowieka w Indiach. 5 września w wielu miastach tego kraju odbyły się uroczystości z okazji 12. rocznicy śmierci apostołki miłosierdzia.

Uroczystościom w Kalkucie przewodniczył abp Lucas Sirkar, który odprawił Mszę św. w klasztorze zgromadzenia Misjonarek Miłości. Grób Matki Teresy odwiedziły tysiące katolików, ale też hinduistów i muzułmanów. Władze stanu Gudżarat zorganizowały modlitwy w ogrodzie miejskim w Ahmadabadzie, który nazwano jej imieniem. W tym samym stanie od jakiegoś czasu wybuchają gwałtowne zamieszki przeciw chrześcijanom i muzułmanom, wspierane przez tę samą lokalną administrację.

„Te «anomalie» w stanie Gudżarat są możliwe tylko i wyłącznie dzięki niezwykłej postaci Matki Teresy i pracy jej niestrudzonych sióstr Misjonarek Miłości – powiedział o. Prakash. – Ich dzieło nabiera jeszcze głębszego znaczenia w świetle ostatniej papieskiej encykliki Caritas in veritate”. Podczas swego życia Matka Teresa praktykowała na wiele sposobów miłość w prawdzie – dodał jezuita.

se/ asianews

http://www.oecumene.radiovaticana.org

„Pastores” o spowiedzi księdza

„Wiedzieć, czym jest spowiedź i uczyć innych spowiadać, to jedno, a spowiadać się samemu to drugie” – mówi o. Roman Hinz, kapucyn. Właśnie sprawie spowiedzi księdza został przede wszystkim poświęcony letni numer kwartalnika Pastores z 2009 roku. Zdaniem autorów świadectw, rozważań i artykułów sprawa stawania w prawdzie i takiego wyznawania grzechów, które staje się wyznaniem wiary w moc Jezusa Chrystusa stanowi wyzwanie na całe życie i stanowi istotny wymiar przeżywania swego powołania.

Ks. Robert Skrzypczak przywołuje postawę św. Pawła, którego spowiedź przybrała „postać publicznego rozliczenia się z sobą oraz świadectwa o tym, co Bóg zdziałał w jego życiu”. Apostoł narodów wyznał Koryntianom: „Jestem […] niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży” (1 Kor 15, 9-10). Dar nawrócenia, który otrzymał od Boga, był dla jego słuchaczy niejako ilustracją tego, co daje przyjęcie Ewangelii.

Natomiast Krzysztof Wons SDS zachęca, aby „zatrzymać się przy «spowiedzi» św. Piotra, która okazała się przełomowa dla jego powołania” i zauważa, że „jego droga do «konfesjonału» jest długa, a «spowiedź» niespodziewana”. Piotrowe wyznanie: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” ( Łk 5, 8-10) nie było niczym innym jak ujawnieniem lęku przed własną słabością, który sprawiał trwanie w samotności i zajmowanie się sobą. Wyzwalające jednak okazało się słowo Jezusa: „Wypłyń na głębię”.

kp/ Pastores
http://www.oecumene.radiovaticana.org

Abp Amato o niedzielnych kanonizacjach pięciorga błogosławionych

Święci to nie ludzie wyobcowani, ale prawdziwi dobroczyńcy ludzkości w potrzebie – powiedział abp Angelo Amato. Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych o powszechnym powołaniu do świętości przypomniał przed jutrzejszą kanonizacją pięciorga błogosławionych. Benedykt XVI będzie jej przewodniczył na Placu św. Piotra, gdzie kanonizuje trzech mężczyzn i dwie kobiety.

„Jest wśród nich Portugalczyk, Noniusz od Matki Bożej, szlachcic z rycerskiego rodu, który w pewnym momencie życia wstąpił do karmelitów, oddając się modlitwie i pokucie – powiedział Radiu Watykańskiemu abp Amato. – Pozostali to Włosi, założyciele zgromadzeń zakonnych, co podkreśla fakt, że osobista świętość stanowi też zachętę do świętości własnych synów czy córek duchowych”.

„Chciałbym zwrócić uwagę zwłaszcza na bł. Archanioła Tadiniego, kapłana z diecezji Bresci, założyciela Sióstr Świętego Domu Nazaretańskiego – dodał prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. – To opatrznościowa kanonizacja w kontekście zbliżającego się Roku Kapłaństwa. Ks. Tadini był kapłanem pobożnym, gorliwym, bliskim robotnikom, zwłaszcza pracującym kobietom. Aktualność pozostałych błogosławionych polega właśnie na świętości, do której powołani są wszyscy ochrzczeni. Lecz ich świętość, zakorzeniona w Jezusie Eucharystycznym i Jego miłości miłosiernej, wyrażała się w służbie najbardziej potrzebującym. Była to służba różnorodna: na polu wychowania, katechezy, opieki, gościnności, misji Ad gentes”.

Wraz z Noniuszem od Matki Bożej i Archaniołem Tadinim w poczet świętych zostaną jutro wpisani benedyktyn Bernardo Tolomei z XIV wieku oraz XIX-wieczne założycielki zgromadzeń żeńskich: Gertruda Comensoli i Katarzyna Volpicelli. Abp Angelo Amato przypomniał, że następna kanonizacja pięciorga błogosławionych spoza Włoch odbędzie się 11 października. Wśród nich będą abp Zygmunt Szczęsny Feliński oraz belgijski apostoł trędowatych na Hawajach, o. Damian de Veuster.

jp/ rv

http://www.oecumene.radiovaticana.org

Czas kryzysu, czas Miłosierdzia…

Przeżywamy kryzys. Głównie ten ekonomiczny. Ale wiele osób przeżywa kryzys duchowy. I dla tych jest propozycja od samego Pana Jezusa: Miłosierdzie. „„W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar…„(Dz. 699).

O „Nadzieji dla świata” pisze S. Dominika Steć ZSJM.

Okazuje się, że Miłosierdzie Boże potrafi byc tak skuteczne, jak namacalne.

Katarzyna Woynarowska bowiem o dziewczynce- Olivii. Potrzebuje ona pomocy, a jednak… sama zaraża radością i pogodą ducha oraz uczy jak „Smutki swoje wynieść za drzwi”.

Wacław Grzybowski pochyla się „Wobec bezmiaru miłosierdzia” nad tragedią, której uniknął Białystok. Mało brakowało, a byłby Czarnobyl- BIS…

Dlatego właśnie błagajmy Boga o Miłosierdzie. Jest ono tak bardzo potrzebne teraz Włochom- po trzęsieni ziemi. Jak Bóg daje swoje miłosierdzie ludziom, tak myśmy winni sami sobie je świadczyć. O tym- Włodzimierz Rędzioch, „Od zarazy, głodu, ognia, wojny… i od trzęsienia ziemi… wybaw nas, Panie”.

<>< <>< <><
Pierwsza niedziela po Wielkanocy jest obchodzona jako święto Miłosierdzia Bożego. Pan Jezus powiedział do św. Faustyny: „Niedziela ta jest świętem Miłosierdzia. Przez Słowo Wcielone daję poznać przepaść miłosierdzia mojego” (Dz. 88). Pan Jezus żądał ogłoszenia święta Miłosierdzia Bożego i ze świętem tym związał swoje obietnice. Powiedział: „Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników” (Dz. 699).
Obraz Miłosierdzia
Treść tego święta związana jest z obrazem Miłosierdzia Bożego. Św. s. Faustyna zanotowała w „Dzienniczku”: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w waszej kaplicy i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały. (…) Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę,aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia. Pragnę, ażeby kapłani głosili to wielkie miłosierdzie moje względem dusz grzesznych” (Dz. 47-49).

><> ><> ><>
W ciągu 1,5 roku życia Oliwia przeszła aż 5 poważnych operacji. Miesiące bólu, niepewności, oczekiwania, nadziei i tracenia jej.
– Uświadomiliśmy sobie z czasem, że sami nie damy rady wyprowadzić Oliweńki z tej choroby… – opowiada tata Piotr. Oliwka staje się podopieczną Fundacji „Zdążyć z Pomocą”. Rodzice starają się też na własną rękę zainteresować sprawą córki rozmaite środowiska. Wreszcie udaje się pokazać dziewczynkę najlepszemu w Polsce plastykowi rekonstrukcyjnemu prof. Kazimierzowi Kobusowi – kierownikowi oddziału chirurgii plastycznej w Polanicy-Zdroju. Profesor ratuje Oliwce oko, rekonstruując częściowo powiekę. Oliwia w ocenie prof. Kobusa i innych lekarzy nadal wymaga kilkunastu operacji. Profesor jednak nie podejmuje się dalszego leczenia.

<>< <>< ><>
Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że w 1989 r. Białystok mógł zdobyć ponurą sławę nowego Czarnobyla, w którym boleśnie odczuto toksyczność imperium sowieckiego na skalę niewyobrażalnej zagłady ludzkiego życia i środowiska naturalnego. 9 marca owego roku, dwie godziny po północy, pięć z dwunastu wagonów cystern z ciekłym chlorem, przewożonym z ZSRR do NRD przez Białystok, wykoleiło się wskutek pęknięcia szyn na kolejowym nasypie w sąsiedztwie ul. Poleskiej, gdzie znajduje się niewielka kaplica i dom zakonny Sióstr Jezusa Miłosiernego – ostatnie miejsce zamieszkania bł. ks. Michała Sopoćki. Trzy z pięciu cystern zsunęły się na zbocze nasypu kolejowego.
Ks. Stanisław Strzelecki, uczeń wyniesionego do chwały ołtarzy Apostoła Bożego Miłosierdza, pisząc o tych wydarzeniach w ich 15. rocznicę, cytuje podstawowe informacje o ciekłym chlorze: „Silnie trujący i żrący (…) po wydostaniu się ze zbiornika szybko odparowuje, tworząc ciężki obłok ścielący się nad ziemią. Rozprzestrzenia się z wiatrem, przy czym w zależności od ilości uwolnionego chloru i prędkości wiatru strefa śmierci może się rozciągać na przestrzeni około 50 kilometrów od miejsca wycieku w paśmie szerokości kilku kilometrów.

><> ><> <><
W nocy z niedzieli na poniedziałek, 6 kwietnia, obudził mnie hałas okiennic. Nie była to rzecz wyjątkowa, gdyż w Rzymie od czasu do czasu wieją silne wiatry (zimny wiatr wiejący od gór zwany jest tramontana, a gorący, afrykański – scirocco), tym razem jednak w ułamku sekundy zrozumiałem, że nie chodzi o wiatr, lecz o trzęsienie ziemi. Łóżko przemieszczało się po pokoju, a żyrandol kołysał się niebezpiecznie. Wraz z żoną zerwaliśmy się natychmiast na nogi. Spojrzałem na zegarek, była godz. 3.35. Wyszedłem na balkon i odruchowo spojrzałem na kopułę Bazyliki św. Piotra (zawsze, gdy we Włoszech trzęsie się ziemia, obawiam się, że może się zawalić bazylika). W oknach domów zapalały się światła, na balkon wyszła sąsiadka z wystraszonymi córkami, które pytały ją, co mają robić. Z humorem odpowiedziała, że Koloseum stoi od 2000 lat, więc Rzymowi nic nie grozi, po czym kazała wrócić dziewczynom do łóżka. Włączyłem telewizor, ale na żadnym kanale nie podawano wiadomości o trzęsieniu ziemi, dlatego spróbowałem szukać informacji w internecie. Wreszcie zaczęły pojawiać się pierwsze wiadomości – wynikało z nich, że ognisko trzęsienia ziemi znajdowało się koło miasta L’Aquila, niecałe 100 km na wschód od Rzymu, a najsilniejszy wstrząs – ten, który mnie obudził – miał siłę 6,2 w skali Richtera. 

ŹRÓDŁO: http://www.kmdm.pl

Święto Miłosierdzia Bożego

Zgodnie z życzeniem Pana Jezusa, święto Miłosierdzia Bożego ma być obchodzone w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

O wymowie tego święta czytamy w „Dzienniczku”:

„W święto moje – w Święto Miłosierdzia – będziesz przebiegać świat cały i sprowadzać będziesz dusze zemdlone do Źródła miłosierdzia mojego. Ja je uleczę i wzmocnię” (Dz. 206).

„Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W tym dniu otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mojego; wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do Źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii Świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat” (Dz. 699).

„Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku nie było już wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud Miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni” (Dz. 1448).

„(…) kapłani mają w tym dniu mówić o tym wielkim i niezgłębionym miłosierdziu moim” (Dz. 570).

„Chcę – powiedział Pan Jezus do siostry Faustyny – aby ten obraz (…) był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy; ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia” (Dz. 49).

„Nie lękaj się, duszo grzeszna, swego Zbawiciela, pierwszy zbliżam się do ciebie, bo wiem, że sama z siebie nie jesteś zdolna wznieść się do mnie (…) Większe jest miłosierdzie moje aniżeli nędze twoje i świata całego. (…) Uniżonego serca nigdy nie odrzucę, nędza twoja utonęła w przepaści miłosierdzia mojego (Dz. 1485). 

ŹRÓDŁO:   

 

 

 

______________________________________

Stowarzyszenie Papaboys – STRONA GŁÓWNA

JAN PAWEŁ II

Nowenna do Miłosierdzia Bożego

“Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie, i za to wam dziękuję”

KATECHIZM KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

Plac Świętego Piotra – webcam

W SZKOLE MARYI, «NIEWIASTY EUCHARYSTII»

madonna-fatima

Maryja jest «Niewiastą Eucharystii» w całym swoim życiu

53. Jeśli chcemy ponownie odkryć ścisłą więź, jaka istnieje między Kościołem i Eucharystią, w całym jej bogactwie, nie możemy zapomnieć o Maryi, Matce i Wzorze Kościoła. W Liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae, uznając Najświętszą Dziewicę za Mistrzynię w kontemplowaniu oblicza Chrystusa, włączyłem do tajemnic światła również ustanowienie Eucharystii.102 Maryja bowiem może nas prowadzić ku temu Najświętszemu Sakramentowi, ponieważ jest z nim głęboko związana.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Ewangelia milczy na ten temat. W opisie ustanowienia Eucharystii w wieczór Wielkiego Czwartku nie mówi się o Maryi. Wiadomo jednak, że była Ona obecna wśród Apostołów, którzy «trwali jednomyślnie na modlitwie» (Dz 1,14), w pierwszej wspólnocie zgromadzonej po Wniebowstąpieniu w oczekiwaniu Pięćdziesiątnicy.Tej obecności nie mogło oczywiście brakować podczas sprawowania Eucharystii wśród wiernych pierwszego pokolenia chrześcijan, z gorliwością trwających «w łamaniu chleba» (Dz2, 42).

Jednak poza Jej uczestnictwem w Uczcie eucharystycznej, związek Maryi z Eucharystią można pośrednio określić wychodząc od Jej wewnętrznej postawy. Maryja jest «Niewiastą Eucharystii» w całym swoim życiu. Kościół, patrząc na Maryję jako na swój wzór, jest wezwany do Jej naśladowania także w odniesieniu do Najświętszej Tajemnicy.

54. Mysterium fidei! Jeśli Eucharystia jest tajemnicą wiary, która przewyższa nasz intelekt, a przez to zmusza nas do jak najpełniejszej uległości Słowu Bożemu, nikt tak jak Maryja nie może być wsparciem i przewodnikiem w takiej postawie. Nasze powtarzanie dzieła Chrystusa z Ostatniej Wieczerzy, które jest wypełnianiem Jego nakazu: «To czyńcie na moją pamiątkę!», staje się jednocześnie przyjęciem zaproszenia Maryi do okazywania Mu posłuszeństwa bez wahania: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie» (J2, 5). Z matczyną troską, poświadczoną podczas wesela w Kanie, Maryja wydaje się nam mówić: «Nie wahajcie się, zaufajcie słowu mojego Syna. On, który mógł przemienić wodę w wino, ma moc uczynić z chleba i wina swoje Ciało i swoją Krew, ofiarując wierzącym w tej tajemnicy żywą pamiątkę swej Paschy, aby w ten sposób uczynić z siebie „chleb życia”».

55. W pewnym sensie Maryja wyraziła swoją wiarę eucharystyczną, jeszcze zanim Eucharystia została ustanowiona, przez sam fakt ofiarowania swojego dziewiczego łona, aby mogło się dokonać Wcielenie Słowa Bożego. Eucharystia odsyłając do męki i zmartwychwstania, wyraża jednocześnie ciągłość z tajemnicą Wcielenia. W zwiastowaniu Maryja poczęła Syna Bożego również w fizycznej prawdzie ciała i krwi, antycypując w sobie to, co w jakiejś mierze realizuje się sakramentalnie w każdym wierzącym, który przyjmuje pod postacią chleba i wina Ciało i Krew Pańską.

Istnieje ponadto głęboka analogia pomiędzy fiat wypowiedzianym przez Maryję na słowa archanioła i amen, które wypowiada każdy wierny kiedy otrzymuje Ciało Pańskie. Maryja była wezwana do wiary, że Ten, którego poczęła «za sprawą Ducha Świętego», był «Synem Bożym» (por. Łk 1, 30-35). W ciągłości z wiarą Dziewicy, tajemnica eucharystyczna wymaga od nas wiary na wzór wiary Dziewicy, że ten sam Jezus, Syn Boży i Syn Maryi, uobecnia się w całym swoim Boskoludzkim jestestwie pod postaciami chleba i wina.

«Błogosławiona [jest], która uwierzyła» (Łk1, 45): Maryja w tajemnicy Wcielenia antycypowała także wiarę eucharystyczną Kościoła. Kiedy nawiedzając Elżbietę nosi w łonie Słowo, które stało się ciałem, Maryja w pewnym sensie jest «tabernakulum» — pierwszym «tabernakulum» w historii, w którym Syn Boży (jeszcze niewidoczny dla ludzkich oczu) pozwala się adorować Elżbiecie, niejako «promieniując» swoim światłem poprzez oczy i głos Maryi. Czy zatem Maryja kontemplująca oblicze Chrystusa dopiero co narodzonego i tuląca Go w ramionach, nie jest dla nas niedoścignionym wzorem miłości i natchnienia podczas każdej naszej Komunii eucharystycznej?

56.Przez całe swoje życie u boku Chrystusa, nie tylko na Kalwarii, Maryja realizowała wymiar ofiarny Eucharystii. Kiedy zaniosła Dziecię Jezus do świątyni w Jerozolimie, «aby [Je] przedstawić Panu» (Łk 2, 22), usłyszała zapowiedź starego Symeona, że to Dziecko będzie «znakiem sprzeciwu» i że «miecz» przeszyje także Jej duszę (por. Łk 2, 34-35). W ten sposób został przepowiedziany dramat ukrzyżowania Syna i w jakimś sensie zostało zapowiedzianestabat Mater Dziewicy u stóp krzyża. Przygotowując się, dzień po dniu, do wydarzenia Kalwarii, Maryja przeżywa jakby «antycypowaną Eucharystię», można by powiedzieć «komunię duchową» pragnienia i ofiary, która będzie miała swoje wypełnienie w zjednoczeniu z Synem w męce, a potem —w okresie popaschalnym— wyrazi się w Jej uczestnictwie w sprawowanej przez Apostołów celebracji eucharystycznej — «pamiątce» męki.

Jak wyobrazić sobie uczucia Maryi, która słyszała z ust Piotra, Jana, Jakuba i innych Apostołów słowa z Ostatniej Wieczerzy: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane» (Łk22, 19)? To Ciało, wydane na ofiarę i ponownie uobecnione w znakach sakramentalnych, było tym samym ciałem, które poczęło się w Jej łonie! Przyjmowanie Eucharystii musiało oznaczać dla Maryi niejako powtórne przyjęcie w Jej łonie serca, które biło rytmem Jej serca, ponownym przeżywaniem tego, czego osobiście doświadczyła pod krzyżem.

57. «To czyńcie na moją pamiątkę» (Łk 22, 19). W «pamiątce» Kalwarii jest obecne to wszystko, czego Chrystus dokonał przez swoją mękę i śmierć. A zatem nie brakuje również tego, co Chrystus uczynił dla Matki ku naszemu pożytkowi. To Jej właśnie powierza umiłowanego ucznia, a w nim powierza każdego z nas: «Oto syn Twój!». Podobnie mówi do każdego z nas: «Oto Matka twoja!» (por. 19, 26-27).

Przeżywanie w Eucharystii pamiątki śmierci Chrystusa zakłada także nieustanne przyjmowanie tego daru. Oznacza to, że —na wzór Jana— przyjmiemy do siebie Tę, która za każdym razem jest nam dawana za Matkę. Oznacza jednocześnie podjęcie zadania upodabniania się do Chrystusa w szkole Matki i zgodę na to, aby nam towarzyszyła. Z Kościołem i jako Matka Kościoła, Maryja jest obecna w każdej z naszych celebracji eucharystycznych. Jeśli pojęcia Kościół i Eucharystia są ze sobą nierozerwalnie związane, to samo dotyczy Maryi i Kościoła. Również dlatego już od czasów starożytnych w Kościołach Wschodu i Zachodu jednomyślnie wspominano Maryję podczas celebracji eucharystycznej.

58.W Eucharystii Kościół łączy się w pełni z Chrystusem i z Jego ofiarą, utożsamiając się z duchem Maryi. Jest to prawda, którą można zgłębić odczytując ponownie «Magnificat» w perspektywie eucharystycznej. Eucharystia jest bowiem, podobnie jak hymn Maryi, przede wszystkim uwielbieniem i dziękczynieniem. Kiedy Maryja wznosi okrzyk: «Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim», nosi już w łonie Jezusa. Wielbi Ojca «przez» Jezusa, lecz wielbi Go także «w» Jezusie i «z» Jezusem.

To jest właśnie prawdziwa «postawa eucharystyczna».

Jednocześnie Maryja wspomina wspaniałe dzieła, jakich Bóg dokonał w dziejach zbawienia, zgodnie z obietnicą, jaką złożył ojcom (por. Łk 1, 55), ogłaszając cud, który je wszystkie przewyższy — zbawcze Wcielenie. W Magnificat jest też obecny wymiar eschatologiczny Eucharystii. Za każdym razem, kiedy Syn Boży uobecnia się nam w «ubóstwie» znaków sakramentalnych chleba i wina, zasiewane jest w świecie ziarno nowych dziejów, w których władcy są «strącani z tronów», a «pokorni zostają wywyższeni» (por. Łk 1, 52). Maryja opiewa «nowe niebiosa» i «nową ziemię», które w Eucharystii znajdują swoją antycypację i w pewnym sensie programowy «zamysł». Jeśli Magnificat wyraża duchowość Maryi, nic bardziej niż ta duchowość nie pomoże nam przeżywać tajemnicy eucharystycznej. Eucharystia została nam dana, ażeby całe nasze życie, podobnie jak życie Maryi, było jednym«magnificat»!  

z Encykliki ECCLESIA DE EUCHARISTIA Ojca Świętego Jana Pawła II

ŹRÓDŁO:  http://www.jezuufamtobie.pl

ZAUFAĆ NIEBU, BY ODNOWIĆ ZIEMIĘ – PAPIESKIE PRZEMÓWIENIE DO MŁODYCH

download

Papież w Angoli

W przemówieniu do młodych Angolczyków Papież odniósł się do ich nadziei i pragnienia radykalnych zmian w Afryce. Przypomniał młodzieży, że źródłem prawdziwej przemiany jest sam Bóg.

„Tak, moi drodzy przyjaciele! To Bóg dokonuje przemiany – mówił Benedykt XVI. – Co więcej, On przemienia nas, czyni nas nowymi. On sam nam to obiecał, mówiąc: «Oto czynię wszystko nowe» (Ap 21, 5). Taka jest prawda. Przyszłością jest Bóg. I jak słyszeliśmy przed chwilą, On «otrze z ich oczu wszelką łzę». Widzę, że są tu obecni przedstawiciele tysięcy młodych Angolczyków okaleczonych przez wojnę i miny. Myślę o niezliczonych łzach, które wylało tak wielu z was, opłakując śmierć swoich bliskich. I widzę, że w waszych sercach kryje się pewna wątpliwość, z którą zwracacie się do mnie: Widzisz, co mamy. Tego natomiast, o czym Ty nam mówisz, nie widać wcale. Kiedyż to powstanie Bóg, aby odnowić wszystko?”.

Benedykt XVI zauważył, że podobne wątpliwości mieli już sami apostołowie. Kiedy zwierzyli się z nich Jezusowi, ten nie pozostawił ich bez odpowiedzi, lecz zachęcił, by zaufali Bogu, i opowiedział im przypowieść o ziarnie. Prawdziwa przemiana zaczyna się bowiem od wnętrza człowieka.

„Drodzy przyjaciele, wy jesteście ziarnem rzuconym przez Boga w ziemię – kontynuował Papież. – Nosi ono w sobie moc z wysoka, moc Ducha Świętego. Jednakże jedna jest tylko droga, aby przejść od obietnicy życia do owoców: trzeba ofiarować swoje życie z miłości, umrzeć z miłości. Jezus o tym mówił i sam to wypełnił. Taka jest droga życia. Aby ją przebyć, musicie trwać w stałym dialogu z Panem. Macie w sobie moc, tak jak miał ją Jezus. Dlatego nie lękajcie się podejmować decyzji definitywnych. Kiedy młody człowiek nie podejmuje decyzji, na zawsze może pozostać dzieckiem. Angolska młodzieży, wyzwól w swoim wnętrzu Ducha Świętego, moc z wysoka! Ufając tej mocy, tak jak Jezus, zaryzykuj skok w definitywną decyzję, a przez to daj życiu szansę! Dzięki temu będą powstawać wśród was wyspy, oazy, a potem wielkie przestrzenie kultury chrześcijańskiej, w której będzie można dostrzec owe «Miasto Święte zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża»”.

kb/ rv

ŹRÓDŁO:  http://www.radiovaticana.org

KOŚCIELE EWANGELIZUJ ODWAŻNIE

„Pomóżmy spotkać się nędzy ludzkiej z Miłosierdziem Bożym” – powiedział papież podczas swej pierwszej publicznej Mszy św. w stolicy Angoli.

pope-africa21

Ojciec Święty Benedykt XVI w Afryce

W salezjańskim kościele św. Pawła w Luandzie zgromadzili się biskupi, duchowieństwo, zakonnicy, zakonnicy, świeccy katechiści i członkowie ruchów kościelnych. Liturgię sprawowano z soboty III tygodnia Wielkiego Postu.
Nawiązując do czytań mszalnych Ojciec Święty podkreślił, że jedynie Bóg jest lekarzem ludzkich serc, aby ludzka nędza mogła się spotkać z Miłosierdziem Bożym. Przykładem zawierzenia jest także ewangeliczny celnik, świadomy swych grzechów, proszący Boga o litość. O Bogu bogatym w Miłosierdzie mówi też Apostoł Narodów. Benedykt XVI przypomniał, że obecnie obchodzimy dwutysiącletnią rocznicę urodzin św. Pawła, dzięki któremu wiele narodów poznało Światło Chrystusa.

Papież zachęcił Kościół w Angoli do poznawania Zmartwychwstałego Pana, w którym wszyscy ochrzczeni stanowią jedno. Przypomniał, że miało to również miejsce w dziejach tego kraju, gdzie przed pięciuset laty dwa narody Banta i Portugalczycy mogły znaleźć w religii chrześcijańskiej płaszczyznę porozumienia. Zadaniem duchowieństwa i wiernych świeckich jest dawanie Chrystusa zmartwychwstałego swym rodakom. Ojciec Święty zauważył, że „wielu z nich żyje w lęku przed duchami i mocami nieczystymi, zdezorientowani potrafią skazywać na życie ulicy dzieci, a nawet osoby stare, gdyż – jak mówią – są czarownikami”.

Benedykt XVI odparł zarzuty osób negujących konieczność ewangelizacji, twierdzące, że każdy ma swoją prawdę i według niej powinien żyć. „Naszym obowiązkiem jest proponowanie wszystkim możliwości osiągnięcia życia wiecznego” – podkreślił papież. Przyjmijmy wolę Chrystusa, jak uczynił to św. Paweł: „Głoszenie Ewangelii (…) jest ciążącym na mnie obowiązkiem. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (por. 1 Kor 9,16) – powiedział w Lunadzie Ojciec Święty.

Po Mszy św. Benedykt XVI pozdrowił zgromadzone przed kościołem św. Pawła liczne rzesze wiernych.

ŹRÓDŁO:   http://ekai.pl/

DROGA KRZYŻOWA DLA MŁODZIEŻY

I PAN JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY
Wydałem się w ręce ludzi, którzy postąpili ze Mną wedle swej woli. Uczyniłem to z miłości. Teraz wydaję się w Eucharystii i znowu ludzie postępują ze Mną jak chcą. Czynię to z miłości, aż do końca, aż do końca czasów. Macie swobodny wybór: chcieć lub nie chcieć Mnie.
A Ja trwam w postawie „stojącej”, to znaczy, że liczę się z tym, iż mogę być przepędzony. Czekam na waszą decyzję. Serce Moje niespokojne czeka, pragnąc waszego wyboru. Nieraz ludzie nie chcą nawet żebym czekał. Mówią Mi – Nigdy do mnie nie wejdziesz… Jakbym był złoczyńcą. Skazany na śmierć, na taką śmierć! Wiesz co to jest?
Będziecie sądzeni z miłości. Jak bardzo potrzeba Mi pocieszenia… Pocieszaj Mnie. Zapomnę o niewdzięcznych. Macie nade Mną władzę, która zadziwiłaby was, gdybyście ją znali. Jakże wy nie znacie potęgi waszego Boga.
 

II PAN JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWE RAMIONA
Twoje grzechy? – Biorę je na Siebie.
Z jaką radością wewnętrzną uścisnąłem Mój Krzyż, gdy mi go przyniesiono. Czy ty wiesz, co to znaczyło dla Mnie? Jestem tym, który miłuje najwięcej. Dostrzegaj Mnie w bliźnich.
Swój krzyż na każdy dzień podejmuj jak Ja przyjąłem Swój – z wielką miłością. Dojdź powoli do tego, by cierpienie pokochać – właśnie cierpienie zbliża do Mnie.
Postępujcie ze Mną, jak z kimś najbliższym, kto nie tylko wybacza winy – które Mu się powierza, lecz który jeszcze bierze je na Siebie, aby dla nich uzyskać przebaczenie Ojca. Moja potęga zbawcza jest nieskończona.
 

III PIERWSZY UPADEK PANA JEZUSA
Liczne są możliwości postępu – nawet przez upadki. Wołaj mocno, gdy upadniesz. Wierz w Moją miłość. Przyzywaj Mnie. Czyż nie chwyciłem Piotra, gdy tonął w falach?
Gdyby wiedziano, jak bardzo pragnę, by przychodzono do Mnie z prostotą i odrobiną serdeczności. Potrzebowałem twego przyjścia na świat jako nowego serca do kochania Mnie.
 

IV PAN JEZUS SPOTYKA MATKĘ SWOJĄ
Moja Matka pozostawiła wszędzie, gdzie była, wymowny ślad świętości… Miłość nie dopuszcza rozłąki. Szukam ofiar, które by chciały przyłączyć się do Mojej. Czy miłujesz Mnie?
Nabierzcie więcej odwagi, by cierpieć… Jakkolwiek kocham was niezmiernie, z jakąż osobliwą miłością spoglądam na te dzieci, które cierpią… Spojrzenie Moje jest czulsze i tkliwsze od spojrzenia Matki. Czy to nie Ja stworzyłem serce Matki?
 

V POMOC CYRENEJCZYKA
Wasza miłość – jak Ja jej szukam w waszych dziełach. Wymagam tak mało, tak łatwo można Mnie zaspokoić. Łącz twoje czyny z Moimi. Gdy będziesz jedno ze Mną, siła twoja będzie nadludzka. Pokaż swoim życiem, że na ziemi się nie wypoczywa…
Gdy widzę was cierpiących dla Mnie, zbieram każde z waszych cierpień z wielką miłością.
 

VI POMOC WERONIKI
Przyłącz się do Moich owieczek. Zbliż się do Mnie. Złącz się ze Mną. Jak miła Mi jest wasza skwapliwość z jaką do Mnie przychodzicie. Zostanie ona szczególnie wynagrodzona.
Zabiegaj gorliwie o swe oczyszczenie w Sakramencie Pokuty. Dziękujcie Stwórcy. Kochajcie Go za Jego delikatność. Jesteście z Rodziny Bożej.
 

VII DRUGI UPADEK JEZUSA
Gdy jesteście zjednoczeni z Moimi cierpieniami, wasze wynagrodzenie podoba się Bogu. Pomagaj Mi, aby wszyscy weszli do nieba i proś tych, którzy już weszli, aby wam pomagali. Chciej służyć, przypomnij sobie, że umywałem stopy, że niosłem ulgę, że uzdrawiałem. Pozwalam ci służyć Mi i kochać Mnie. Służyć Bogu… Gdyby tak częściej pomyśleć o tym szczęściu… Powiedz wszystkim, aby do Mnie przyszli, by się oddali Miłości tacy, jacy są. Przede wszystkim patrzę zawsze na waszą intencję, a dla czynów jestem pobłażliwy, jeśli się coś nie uda.
 

VIII NIEWIASTY JEROZOLIMSKIE
Miłość przyzywa miłość. Odpowiedz Mi. Pragnę ciebie. A ciebie co onieśmiela? Twoje powtarzające się zaniedbania? Twoje niedociągnięcia? Twoja myśl roztargniona? Upokarzaj się z twoich błędów… To wasze błędy czynią was nieszczęśliwymi. Uznajcie wasze przewinienia.
Proś Ducha Świętego, by kierował twoim duchem. Czy ty wiesz co to jest miłość Boga – Człowieka, który wzywa miłości, a który w odpowiedzi słyszy tylko śmiech i urągania? Jakże mało znają Mnie ludzie. Szukam u was zwrócenia się sercem do Serca.
 

IX TRZECI UPADEK JEZUSA
Drapieżca porywa Mi wiele owieczek. Kto mi pomoże?
Tak rzadko kierujecie spojrzenia, choćby ukradkiem, w życie przyszłe, w waszą jutrzejszą siedzibę.
Wołaj mnie, znam dobrze twoje wołanie. Pomóż Mi ratować grzeszników. Jestem tak bardzo wdzięczny tym, którzy usiłują Mi przyprowadzić dusze grzeszników. Ja każdą z nich wołam po imieniu. Wymień Mi dusze, które chciałbyś do mnie przyprowadzić… Ja ich naprawię… przemienię. Doznają radości jakiej nie znają. Jedynie Ja ją daję.
 

X ODARCIE Z SZAT
Szedłem Drogą Kalwaryjską i mimo tylu trudów doszedłem. Nie pojmujesz tego, dziecko, co to znaczy samotność, opuszczenie przez tyle dusz i jak bardzo potrzebuję wszelkich rodzajów i przejawów waszej miłości i czułości. Czy serce twoje może być zamknięte na widok Moich otwartych Ran?
Jak korzystasz z dobroci Ojca? Każda modlitwa ma swój odzew, którego ty nie słyszysz. Proś. Kochaj. Proś usilnie: Przyjdź Królestwo Twoje. Jedno „Chwała Ojcu” może sprowadzić z oddali nawrócenie duszy, zmienić postawę człowieka, od którego wiele zależy, uspokoić lud, wspomóc papieża, rozszerzyć akcje misjonarzy, oddać Bogu konającego.
 

XI UKRZYŻOWANIE PANA JEZUSA
W życiu każdego człowieka przychodzi chwila, która domaga się od niego najwyższego męstwa. Ileż to razy ukrzyżowała Mnie wasza wolność. Nie mogę już szukać grzeszników, ponieważ stopy Moje są przybite. Nie mogę już przyciskać rąk do Mojej piersi, ponieważ są przybite w pozycji rozciągniętej. Ale Moje Serce jest otwarte, niech grzesznicy tam wejdą i zamieszkają… Jestem tym, który wynagradza, a ty złóż na ołtarzu wszystkie swoje błędy i szeptem, z czułością wyznaj Ojcu swoją skruchę.
 

XII ŚMIERĆ PANA JEZUSA NA KRZYŻU
Jezus powiedział: „Wykonało się”, a podniósłszy głowę zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w ręce Twoje polecam ducha mojego” – i skonał…
Biedna duszo, popadasz w sen. Wkrótce wrócę, ale ty śpiąc już Mnie nie usłyszysz. Czy będziesz miała siłę kiedyś się obudzić? Czy nie należy się raczej obawiać, że długo pozbawiona duchowego pożywienia osłabniesz i nie wyjdziesz już więcej z letargu? Dusze Moje umiłowane, wiedzcie, że wielu spośród was śmierć zaskoczy wśród głębokiego snu. Gdzie i jak się obudzicie?
 

XIII PAN JEZUS Z KRZYŻA ZDJĘTY
Każdy na ziemi dochodzi do cierpienia, które jest ostatnie. Oddałem wszystko, aż do tuniki utkanej przez Moją Matkę. Pamiętaj o Moim ubóstwie… Życie na ziemi trwa krótko, a potem ujrzycie Moje Oblicze…
Na krzyżu otwarłem niebo dla wszystkich, ale każdy ma wolny wybór. Spoglądaj często w niebo, to ci pomoże pragnąć go. Czy nie wyjdę ci naprzeciw większą część drogi?… Poznasz dobrodziejstwa Zbawiciela.
Już odtąd wyśpiewuj swą wdzięczność… Jakże Ja was wszystkich oczekuję… Tak pięknie przygotowałem uroczystości… Twoje miejsce czeka. Zrozum Mą niecierpliwość, by przyjąć współbiesiadników… Bardzo drogo zapłaciłem za wasze szczęście.
W ostatniej chwili potrzebna ci będzie Moja Matka. Jakże nie byłaby blisko tych, co całe życie odmawiają Różaniec – prosząc Ją, by się modliła w godzinie śmierci.
 

XIV PAN JEZUS DO GROBU ZŁOŻONY
Jakże drogo zdobyłem chleb dla Moich dzieci, ale jestem szczęśliwy, że mogę go wam ofiarować. Czy staracie się podnieść swój głód Eucharystii? Czy nie żyjecie tak – jak gdybyście mieli na zawsze pozostać na ziemi? Przyzwyczajajcie się do tego, że was szczodrze obdarowuję. Jestem Hostią.
Wasza postawa – nieco pogardliwa w stosunku do Moich Sakramentów… Daj świadectwo twojej miłości i wdzięczności za tyle otrzymanych Hostii… Tak pragnąłem waszej radości, że aż zstąpiłem na ziemię, aby poznać cierpienie. Nie pojmujesz tego, Moje dziecko, co to znaczy w samotności, opuszczeniu przez tylu, odczuwać, że w czyimś sercu jest się drogim przyjacielem… tym najmilszym… jedynym… oczekiwanym.
Dziwna to rzecz – żeby stworzenie mogło pocieszyć swojego Boga… Ja pocieszę was, gdy zasypiać będziecie, odchodząc do wieczności.

ŹRÓDŁO:  http://www.mbkp.info

Z DRUGIEJ STRONY OKNA

Abp Mokrzycki był osobistym sekretarzem  Jana Pawła II fot. Servizio Fotografico de l’O.R. fotografia z książki „najbardziej lubił wtorki”

Z drugiej strony okna

Zrywał się o 5.15, by oglądać wschód słońca. Nie lubił nowych butów. Uwielbiał za to słodycze – wywiad z papieskim sekretarzem abp. Mokrzyckim ukazuje prywatne życie Jana Pawła II.

Kulisy trudnych rozmów z Ali Agcą, Arafatem i Putinem, pełen humoru opis niedostępnego dla dziennikarzy codziennego życia Jana Pawla II, niezwykle poruszająca kronika jego ostatnich chwil. „Najbardziej lubił wtorki” – to niezwykła książka odsłaniająca fakty z życia Papieża Polaka. Wywiad rzekę z ks. abp. Mieczysławem Mokrzyckim, jego drugim osobistym sekretarzem, przeprowadziła dziennikarka TVN24 Brygida Grysiak. Ks. Mokrzycki, obecnie arcybiskup Lwowa, spędził u boku Jana Pawła II ostatnie lata jego życia. Został jego sekretarzem, gdy Papież miał za sobą już 18 lat pontyfikatu. – Nie był jeszcze tak bardzo chory. Używał laski, ale jeszcze niepublicznie – opowiada abp Mokrzycki. – Kiedy patrzył na mnie, zawsze się uśmiechał – wspomina. Papież miał niezwykłe poczucie humoru. Nawiązując do tego, że ks. Mokrzycki został prałatem, zaczepił go kiedyś: „Mieciu, prałacię mama?”. Śmiał się też głośno z dowcipu, który krążył po Watykanie: „Czym różni się Papież od Ducha Świętego? Duch Święty jest wszędzie, a Papież już tam był”. 

Brygida Grysiak z dziennikarską (i kobiecą) ciekawością pyta o detale. A ks. Mokrzycki nie dorabia ideologii. Mówi, jak było. – Jak pachniało u Ojca Świętego? – pyta dziennikarka. – Pachniało świeżością. Ojciec Święty lubił świeże powietrze. Lubił mieć otwarte okno nawet wtedy, gdy było chłodno. I trochę wiosną pachniało, bo na stoliku zawsze stały kwiaty. Siostra Jana co roku wiosną przynosiła z ogrodu konwalie. W sypialni stała fotografia rodziców w srebrnej ramce. Nad drzwiami – obraz Brata Alberta „Ecce Homo”. Papież wpatrywał się w niego, gdy leżał w łóżku. W sypialni był jeszcze jeden obraz – Jezusa Miłosiernego. W gabinecie z kolei ogromny obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Na biurku fotografia księcia Adama Sapiehy. Była jeszcze bardzo duża figura Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia. Stara, drewniana, stała w rogu gabinetu. Ojciec Święty często się przy niej zatrzymywał i ją całował. 

Strażnik poranka 
Papież lubił patrzeć na wschód słońca. Zrywał się o 5.15. Jeszcze przed Mszą św. zawsze odmawiał Różaniec… leżąc krzyżem. Na Mszę o godz. 7.30 zawsze zapraszał gości. Z każdym się witał, pytał, skąd pochodzi, co robi. Dla każdego miał jakieś miłe słowo. To nie były Msze jedynie dla zamkniętego kręgu. – Przychodzili także zwyczajni, prości ludzie. Czasami ktoś pisał: „Pragnieniem mojego życia jest spotkać się z Ojcem Świętym. Wiem, że takich ludzi są tysiące i mam małe szanse. Albo żadne…”. I wtedy myśleliśmy sobie, że taką osobę warto zaprosić. Nikt od Ojca Świętego nie wychodził bez różańca… 
Po Mszy św. było śniadanie, na które również zapraszano kilkoro gości. Papież nigdy (nawet w szpitalu!) nie jadał sam. W Watykanie żartowano, że przy Janie Pawle II dwie rzeczy nigdy nie były wiadome do ostatniej chwili: o której godzinie i z kim zje obiad… Nie rozstawał się z różańcem. – Na tarasie, na dachu, był malutki ogród i Ojciec Święty lubił tam się modlić. W każdy piątek odprawiał tam Drogę Krzyżową. Modlił się przed każdą audiencją – krótko adorował Jezusa w kaplicy.

Jego narkotykiem były książki – opowiada abp Mokrzycki. – Czytał życiorysy świętych, dzieła współczesnych teologów. Często wracał do książek naukowych, do teologii moralnej czy bioetyki. Od czasu do czasu sięgał po Trylogię Sienkiewicza. Żeby sobie przypomnieć… Przy kolacji Ojciec Święty zawsze oglądał zapowiedzi głównych tematów polskich „Wiadomości”. Jeśli było coś interesującego, oglądał dłużej. Rzadko coś komentował. Gdy nadchodziły niepokojące wiadomości, nie wypowiadał się na ten temat, raczej milczał. Ale po wyrazie twarzy można było wiele odczytać. Było mu przykro – opowiada abp Mokrzycki. Papież na bieżąco pytał o wyniki meczów. – Raczej nie wyrażał swych sympatii, ale nie było tajemnicą, że jego ukochaną drużyną była Cracovia. 

Po kolacji Ojciec Święty szedł do gabinetu. Do godziny 21.30 jeszcze pracował. Między godziną 22 a 22.30 po raz ostatni przed snem zaglądał do kaplicy. To była prywatna modlitwa. Do kaplicy zachodził zresztą przed każdym posiłkiem i po posiłku. Odmawiał wszystkie litanie do świętych. Bardzo je lubił. W każdy czwartek – obowiązkowo modlitwę do Ducha Świętego, a w piątki Drogę Krzyżową. Kładł się przed 23. Miał bardzo silny organizm. Wystarczyło 6 godzin snu i wstawał wypoczęty. Szybko regenerował siły. Było to widać także w ciągu dnia. Wystarczyło, że położył się na kwadrans i zmęczenie mijało. Codziennie przed snem patrzył przez okno na Plac Świętego Piotra i kreślił w powietrzu znak krzyża. To było jego prywatne wieczorne Urbi et Orbi. 

A czy Papież był grzeczny? 
A dlaczego Jan Paweł II najbardziej lubił wtorki? Bo był to jego wolny dzień – opowiada sekretarz. – Wyjeżdżaliśmy po śniadaniu. Do tej pory żaden papież nie „uciekał” z Watykanu na wypady w góry. Jan Paweł II był w tym rewolucyjny. Jedliśmy pod gołym niebem, na plastykowych talerzach. Gdy Ojciec Święty powiedział: „Mieciu, śpiewaj”, to już nie było wyjścia – śmieje się lwowski metropolita. – Musiałem śpiewać. Co? Najczęściej nie, jak się sądzi, „Barkę”, ale hymn, który Papież znał jeszcze z czasów kajakowych spływów. „O, której berła ląd i morze słucha. Jedyna moja po Bogu otucha”. Jakoś sobie radziłem. Ojciec Święty trochę mi pomagał i tak zapamiętałem cały tekst. Gdy do letniej rezydencji zjeżdżali przyjaciele z Polski, tradycją długich letnich wieczorów były wspólne śpiewy. „Czerwone maki”, „Wojenko, wojenko”. Te pieśni Papież lubił najbardziej – opowiada abp Mokrzycki. O czym marzył? Chciał jeszcze raz pojechać w Bieszczady. – A czego nie lubił? – dopytuje się dziennikarka TVN 24. – Nowych butów – uśmiecha się były papieski sekretarz. – Nosił stare tak długo, jak tylko mógł. Czasami już nawet telewizja zwracała uwagę, że Ojciec Święty ma podarte buty. – Ojciec Święty zawsze się modlił 13 maja o godz. 17. 

Odprawialiśmy Mszę św. w jego kaplicy jako dziękczynienie za ocalenie od śmierci. Co roku w Wielki Piątek schodził do Bazyliki św. Piotra, by spowiadać. Ktoś od nas szedł do kolejki i pytał kilka osób czy chcą być spowiadane przez Ojca Świętego. Jedni byli szczęśliwi, inni odmawiali, bo i takie historie pamiętam – opowiada papieski sekretarz. 6 grudnia do Jana Pawła II przychodził św. Mikołaj. To znaczy siostra zakonna z przyklejoną brodą. – Wchodził z dzwoneczkiem i z aniołkami. Oczywiście miał worek z prezentami. Na początku była część humorystyczna. Mikołaj zawsze coś powiedział na temat Ojca Świętego, na temat sekretarzy, na temat sióstr. Kto był grzeczny, a kto nie. Potem było rozdawanie prezentów. Dostawaliśmy drobne upominki: słodycze, szalik, czasami koszulkę. A Ojciec Święty dostawał to samo. Przeważnie były to słodycze, które tak lubił. 

Pozwólcie mi odejść 
W wywiadzie z abp. Mokrzyckim nie znajdziemy tanich sensacji. Jest za to sporo proroczych papieskich intuicji. – W młodzieży i w ruchach charyzmatycznych Jan Paweł II pokładał wielką nadzieję. Nie wszystkim podobał się ten styl spotkań z ludźmi neokatechumenatu czy ruchu Odnowy w Duchu Świętym. O ruchach charyzmatycznych mówił, że to laboratoria wiary. I bardzo tym laboratoriom kibicował. 

Najbardziej poruszające są ostatnie karty książki. Kronika umierania Papieża. Śledzimy, jak wyglądały ostatnie tygodnie zmagającego się z niemocą Jana Pawła II. Czytamy relacje z drugiej strony okna. Od strony podających Papieżowi kartki homilii, których nie był już w stanie przeczytać. – Pozwólcie mi odejść do domu Ojca – szepnął wycieńczony Papież do s. Tobiany. – To było jego pożegnanie. Potem już tylko: „Amen”. Był pogodny. Nie tak jak w filmie. 

Jego twarz promieniała. Nie była taka starcza i pomarszczona, miał do końca piękną, gładką twarz. Bo czasami widzieliśmy Ojca Świętego w tych trudnych momentach choroby. Wtedy na twarzy były i zmarszczki, i grymasy. A potem, w ostatnim czasie, jego twarz się zmieniła. Nie była już ani pomarszczona, ani blada. Tak umierają święci… Arcybiskup Lwowa zapytany, czy tęskni za Watykanem, odpowiada wprost: – Nie mam czasu. Jest tu tyle pracy. I nie zawsze jest łatwo… – A kiedy jest ciężko, prosi Ksiądz o pomoc Jana Pawła II? – pyta Brygida Grysiak. – Proszę. I zawsze pomaga.

ŹRÓDŁO:   http://goscniedzielny.wiara.pl

CZŁOWIEK ZAWIERZENIA

Sługi Bożego Jana Pawła II

SANTO SUBITO

Z ks. abp. Mieczysławem Mokrzyckim, koadiutorem archidiecezji lwowskiej, wieloletnim sekretarzem Sługi Bożego Jana Pawła II i Papieża Benedykta XVI.

Dziewięć lat pracy u boku Ojca Świętego Jana Pawła II. Jak wspomina Ksiądz Arcybiskup ten czas? 
– Był to szczególny czas łaski w moim życiu i powołaniu kapłańskim. Mogłem być u boku nie tylko Następcy św. Piotra, ale też wielkiego człowieka, wielkiego Polaka, Namiestnika Chrystusowego, który w pełni odzwierciedlał miłość Boga do człowieka. Sam będąc wielkim człowiekiem, uczył mnie poprzez Swoją posługę przede wszystkim wielkiego szacunku do innych ludzi. Nikt, nigdy nie był Mu obojętny i nie miało znaczenia, czy byli to wielcy, możni tego świata, czy zwykli, prości ludzie. Każdego zauważył, każdemu poświęcał czas i o każdego troszczył się z jednakową miłością. Dbał przede wszystkim o dobro duchowe każdego człowieka, obejmował też troską ludzi samotnych i chorych. 

Z pewnością lata spędzone w najbliższym otoczeniu Papieża to wielkie wyróżnienie, ale też ogrom odpowiedzialnej pracy. Na czym polegała rola sekretarza papieskiego u boku Jana Pawła II?
 
– Jako drugi sekretarz byłem odpowiedzialny za Kancelarię papieską. Przygotowywałem Ojcu Świętemu dokumenty do wglądu, ponadto codzienny przegląd prasy. Przyjmowałem także niektórych gości, którzy przychodzili do Ojca Świętego, organizowałem też Msze Święte poranne. Słowem, moim zadaniem była troska o dobre funkcjonowanie Kancelarii i Domu Papieskiego. 

Jan Paweł II był charyzmatykiem, a równocześnie intelektualistą. Większość z nas znała Go jednak tylko z transmisji uroczystości kościelnych, pielgrzymek do Polski. Ksiądz Arcybiskup jako bliski współpracownik obserwował Go na co dzień. Jaki był Ojciec Święty w relacjach bezpośrednich?
 
– Był bardzo spokojnym, zrównoważonym, ciepłym człowiekiem, a przy tym niezwykle pogodnym. Był osobą niewiarygodnie zdyscyplinowaną, wymagał przede wszystkim od siebie, ale także od innych. Miał harmonogram dnia, którego ściśle przestrzegał i którego się trzymał. Ta konsekwencja w działaniu pozwalała Mu na dobrą organizację pracy zawsze, nawet w chorobie, można powiedzieć – do końca życia. Jednocześnie był człowiekiem dobrotliwym. Wiedzą to wszyscy, którzy mieli okazję się z Nim spotkać, przede wszystkim jednak ci, z którymi współpracował, czy to przedstawiciele Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, czy my, osoby z najbliższego otoczenia. Nikt nie odczuwał lęku czy strachu przed spotkaniem z Ojcem Świętym. Przeciwnie, przychodziło się do Jana Pawła II z wielkim pokojem, zresztą On sam miał w sobie pokój, który udzielał się wszystkim dookoła. Stwarzał atmosferę, w której przy Jego boku mogłem się czuć jak we własnym domu. Jako podwładny Jana Pawła II życzyłbym wszystkim, aby ich przełożeni byli tacy jak nasz Ojciec Święty. 

A jaki był Ojciec Święty w relacji do Księdza Arcybiskupa?
 
– Można powiedzieć, że był Ojcem. Ojcem wymagającym, ale jednocześnie swoją postawą i zachowaniem bardzo pouczającym. Był bardzo dobrym człowiekiem i dobroć tę miałem szczęście odczuć osobiście. 

Niewiele wiemy o codziennej pracy Papieża skrytej gdzieś w ciszy watykańskich gabinetów. Jak wyglądały zajęcia Sługi Bożego, dzielił je przecież z modlitwą?
 
– To prawda, modlitwa i relacje z Panem Bogiem zawsze były na pierwszym miejscu. Ojciec Święty kładł się późno i wstawał bardzo wcześnie. Mszę Świętą w swojej prywatnej kaplicy, na którą zapraszał gości, poprzedzała modlitwa i rozmyślanie. Po Mszy Świętej i dziękczynieniu spotykał się na chwilę ze swoimi gośćmi i spożywał śniadanie. Potem jeszcze raz wracał do kaplicy, a następnie przygotowywał się do audiencji, do spotkań lub pracował w swojej bibliotece. Przygotowywał homilie, przemówienia, pisał listy pasterskie, prywatne, ale także encykliki czy inne ważne dokumenty. Każdego dnia od godz. 11.00 do 13.30 były oficjalne spotkania, potem zaś obiad, na który zawsze zapraszał najbliższych pracowników Kurii Rzymskiej lub innych gości. Po południu, po chwili odpoczynku, Ojciec Święty przeglądał czasopisma, po czym znów wracał do pracy. Tak było do 18.00, kiedy przez godzinę spotykał się z najbliższymi współpracownikami. Jan Paweł II miał zawsze czas na modlitwę, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, Nieszpory, a w piątek na odprawienie Drogi Krzyżowej. W każdy czwartek była Godzina Święta, a przez cały rok codziennie adoracja Najświętszego Sakramentu. Wieczorem po kolacji, na której zazwyczaj też spotykał się z zaproszonymi gośćmi, była Kompleta, Apel Jasnogórski o godz. 21.00, a potem ok. 23.00 Ojciec Święty udawał się na odpoczynek. 

Trzecia rocznica śmierci Jana Pawła nieuchronnie prowadzi nas ku rozważaniom na temat wpływu, jaki wywarł On na oblicze świata, a także na sposób, w jaki sprawował posługę papieską. Towarzyszył Ksiądz Arcybiskup w pielgrzymkach, spotkaniach Papieża z ludźmi. Czym Ojciec Święty zdobył sobie tak wielki autorytet moralny, czym zaskarbił sobie ludzkie serca?
 
– Jan Paweł II miał szczególny charyzmat i był człowiekiem zawierzenia. Myślę, że poprzez modlitwę Bóg udzielał mu wielkiej łaski umiejętności docierania do każdego człowieka. Pomocna w tych relacjach była wielka pokora Papieża, skromność, a jednocześnie zdolność do przenikania swoją duchowością, a także wiedzą, do ludzkich serc. To wszystko sprawiało, iż bez trudu docierał do każdego, każdego zauważał i do wszystkich kierował Słowo Boże. Był Ojcem, który upomina się o wszystkie swoje dzieci, a w szczególności o najbiedniejszych, chorych i samotnych. W ten sposób wszyscy czuli się ogarnięci miłością naszego Ojca Świętego. 

Jako Polacy czuliśmy się szczególnie wyróżnieni, że nasz rodak piastuje najwyższy urząd w Kościele. Proszę powiedzieć, jakie znaczenie pontyfikat Jana Pawła II miał dla Polski i dla nas, Polaków?
 
– Był to powiew Ducha Świętego, wiatr prawdziwej wolności serc i umysłów po latach zniewolenia. Wszyscy pamiętamy, w jakim układzie politycznym znajdowała się Polska w 1978 r., a Ojciec Święty wlał w nasze serca nadzieję, otuchę, odwagę, a jednocześnie zapoczątkował wielką wewnętrzną przemianę Polaków. Szczyciliśmy się, że ten Papież, tak Wielki Papież, pochodzi z Polski. Ojciec Święty kochał nas, ale też od nas wymagał. Tak było podczas każdej z pielgrzymek do Ojczyzny, gdzie wzywał nas do wierności Panu Bogu, pobudzał patriotyzm w sercach, studził emocje, zachęcając jednocześnie do jeszcze bardziej wzmożonego wysiłku na rzecz budowy ojczystego domu. 

Jan Paweł II odmienił świat, ludzkie serca. Odmienił też oblicze Watykanu, który zarówno za życia, jak i po śmierci Sługi Bożego stał się jeszcze bardziej otwarty na pielgrzymów z całego świata nawiedzających Jego grób. Czy mamy zatem do czynienia z Watykanem dwóch Papieży?
 
– Każdy Papież jest inny, ma swój własny dar od Boga, charyzmat, ale jednakowoż poświęca go dla szerzenia większej chwały Bożej. Niektórzy mówią, że za Benedykta XVI Watykan nawiedza więcej pielgrzymów, inni z kolei twierdzą, iż to Sługa Boży Jan Paweł II przyciąga tak wielkie rzesze. Myślę, że rola zarówno jednego, jak i drugiego Papieża jest tu bardzo ważna i potrzebna w budowaniu tego wielkiego autorytetu posługi Piotrowej. 

Czy sposób sprawowania posługi Piotrowej przez Jana Pawła II wpłynął znacząco na „model” papiestwa Benedykta XVI?
 
– Z pewnością tak. Ojciec Święty Benedykt XVI przez długie lata był jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, od którego też wiele zaczerpnął. Trzeba też pamiętać, że ks. kard. Ratzinger był teologiem o wielkim autorytecie, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, i poprzez swoje zdolności i charyzmat pragnie realizować misję posługi Piotra, jaką powierzył mu Chrystus. 

Księże Arcybiskupie, kim dla Księdza osobiście był Jan Paweł II?
 
– Trudno to wyrazić w kilku słowach, ale to, co płynie z głębi serca, to przede wszystkim ogromna wdzięczność wobec tego wielkiego człowieka, świętego człowieka, osoby, od której nauczyłem się życia kapłańskiego, życia modlitwy, dobroci, miłości, pokory i człowieczeństwa. Czas spędzony w otoczeniu Sługi Bożego był dla mnie czasem łaski i najpiękniejszą szkołą życia, za którą Bogu dziękuję. 

Bóg zapłać za rozmowę.

Rozmawial Mariusz Kamieniecki 

ANIOŁ PAŃSKI: KOBIETY PRACUJĄ W UKRYCIU DLA DOBRA LUDZKOŚCI

 

foto_08Wiele kobiet pracuje codziennie w ukryciu dla dobra ludzkości i dla królestwa Bożego – powiedział Benedykt XVI po niedzielnej modlitwie „Anioł Pański”.

Nawiązując do obchodzonego dziś Dnia Kobiet papież zachęcił „do refleksji nad sytuacją kobiety i do odnowienia zaangażowania, ażeby zawsze i wszędzie każda kobieta mogła żyć i wyrażać w pełni swoje własne zdolności, zasługując na pełny szacunek dla swojej godności”.
Zapowiedział też swoje dwie „podróże apostolskie”: do Kamerunu i Angoli w dniach 17-23 marca i do Ziemi Świętej w dniach 8-15 maja br.

W rozważaniu poprzedzającym modlitwę „Anioł Pański” Ojciec Święty wskazał, że „razem z postem i miłosierdziem modlitwa tworzy strukturę nośną naszego życia duchowego”. Wezwał „do znalezienia w tym czasie Wielkiego Postu dłuższych momentów milczenia, jeśli to możliwe na ustroniu, aby zobaczyć swoje życie w świetle planu miłości Ojca niebieskiego”.

ŹRÓDŁO:  http://ekai.pl

PRZESŁANIE PAPIEŻA BENEDYKTA XVI NA WIELKI POST 2009

PRZESŁANIE NA WIELKI POST 2009

Drodzy bracia i siostry!benedict-xvi-seal6

Na początku Wielkiego Postu, który jest drogą intensywnego przygotowania duchowego, Liturgia zachęca nas do trzech praktyk pokutnych, bardzo bliskich biblijnej i chrześcijańskiej tradycji – modlitwy, jałmużny i postu – abyśmy jak najlepiej mogli przygotować się do obchodów Świąt Wielkanocy i doświadczyć mocy Boga, który – jak będziemy słuchać podczas Wigilii Paschalnej – “oddala zbrodnie, z przewin obmywa, przywraca niewinność upadłym, a radość smutnym, rozprasza nienawiść, usposabia do zgody i ugina potęgi” (Exultet).

W tradycyjnym Orędziu na Wielki Post, chciałbym w tym roku w szczególny sposób rozważyć wartość i sens postu. Wielki Post bowiem przywodzi na myśl 40-dniowy post, jaki Pan odbył na pustyni przed rozpoczęciem swojej publicznej działalności. W Ewangelii czytamy: “Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód” (Mt 4, 1-2). Podobnie jak Mojżesz przed otrzymaniem Tablic Dekalogu (por. Wj 34, 28), podobnie jak Eliasz zanim spotkał Boga na górze Horeb (por. 1 Krl 19, 8), tak i Jezus modląc się i poszcząc przygotowywał się do swojej misji, której początkiem było trudne starcie z kusicielem.

Możemy sobie zadać pytanie, jaką wartość i jaki sens ma dla nas, chrześcijan, rezygnacja z czegoś, co samo w sobie jest dobre i pozwala nam żyć. Pismo Święte i cała chrześcijańska tradycja uczą, że post pomaga unikać grzechu i tego wszystkiego, co do niego prowadzi. Dlatego też w historii zbawienia wielokrotnie odnajdujemy zachętę, by pościć. Już na pierwszych stronicach Pisma Świętego Bóg nakazuje człowiekowi, by nie jadł owocu zakazanego: “Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i złego nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 16-17). Komentując Boży nakaz, św. Bazyli zauważa, że “post został nakazany w Raju”, a “pierwsze takie polecenie zostało wydane Adamowi”. I kończy tak: “zakaz »nie wolno ci jeść« jest zatem prawem postu i wstrzemięźliwości” (por. Sermo de jejunio: PG 31, 163, 98). Zważywszy na to, że wszyscy jesteśmy obciążeni grzechem i jego konsekwencjami, post jest nam dany jako środek pozwalający odnowić przyjaźń z Bogiem. Tak uczynił Ezdrasz przed powrotem do Ziemi Obiecanej z wygnania, zachęcając zgromadzony lud do postu, “byśmy się umartwili – mówi – przed Bogiem naszym” (Ezd 8, 21). Wszechmocny wysłuchał ich modlitwy oraz zapewnił swoją przychylność i opiekę. Podobnie zachowali się mieszkańcy Niniwy, którzy posłuchali Jonaszowego wezwania do pokuty i na znak szczerości ogłosili post, mówiąc: “Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?” (Jon 3, 9). Również wtedy Bóg wejrzał na ich czyny i ich oszczędził.

W Nowym Testamencie Jezus ukazuje głęboką przyczynę postu, piętnując zachowanie faryzeuszy, którzy skrupulatnie przestrzegali nakazów prawa, choć ich serca były od Boga daleko. Prawdziwy post, powtarza w innym jeszcze momencie Boski Nauczyciel, to wypełnianie woli Ojca Niebieskiego, który “widzi w ukryciu i odda tobie” (Mt 6, 18). On sam daje tego przykład odpowiadając szatanowi, po 40 dniach spędzonych na pustyni, że “nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4). Celem prawdziwego postu jest zatem spożywanie “prawdziwego pokarmu”, którym jest pełnienie woli Ojca (por. J 4, 34). Skoro więc Adam nie posłuchał nakazu Boga, by “nie spożywać owocu z drzewa poznania dobra i złego”, człowiek wierzący poprzez post pragnie z pokorą zawierzyć się Bogu, ufając w Jego dobroć i miłosierdzie.

Praktyka postu była bardzo rozpowszechniona we wspólnocie pierwszych chrześcijan (por. Dz 13, 3; 14, 22; 27, 21; 2 Kor 6, 5). Również Ojcowie Kościoła mówią o mocy postu, która chroni przed grzechem, tłumi pragnienia “starego Adama” i przeciera w sercach ludzi wierzących drogę ku Bogu. Post jest także częstą praktyką świętych wszystkich epok i przez nich zalecaną. Św. Piotr Chryzolog napisał: “Duszą modlitwy jest post, a życiem postu miłosierdzie. Kto się więc modli, niech pości, a kto pości, niech spełnia uczynki miłosierdzia, niech wysłucha proszącego, który chce być słyszany. W ten sposób otwiera dla siebie uszy Boga, który nigdy się nie zamyka na głos błagającego” (Kazanie 43: PL 52, 320.332).

Wydaje się, że w obecnych czasach zmniejszyło się nieco znaczenie duchowe praktyki postu, a stała się ona raczej – w kulturze zdominowanej przez poszukiwanie dobrobytu materialnego – środkiem terapeutycznym wspomagającym pielęgnację własnego ciała. Poszczenie służy oczywiście dobrej kondycji fizycznej, ale dla ludzi wierzących stanowi w pierwszej kolejności “terapię” pomagającą leczyć to wszystko, co uniemożliwia wypełnianie woli Boga. W Konstytucji Apostolskiej Paenitemini z 1966 r., Sługa Boży Paweł VI stwierdził, że należy postrzegać post w kontekście powołania każdego chrześcijanina, który “nie dla siebie (…) żyć winien, ale dla Boga, który go umiłował i za niego wydał samego siebie, żyć też winien dla braci” (por. Rozdz. I). Wielki Post mógłby być dobrą okazją do przypomnienia sobie zasad zawartych w cytowanej Konstytucji Apostolskiej, podnosząc tym samym wartość autentycznego i niezmiennego znaczenia tej pradawnej praktyki pokutnej, która może nam pomóc zadać śmierć naszemu egoizmowi i otworzyć serce na miłość Boga i bliźniego, co stanowi pierwsze i najważniejsze przykazanie nowego Prawa, a zarazem kompendium całej Ewangelii (por. Mt 22, 34-40).

Skrupulatne przestrzeganie postu przyczynia się ponadto do nadania osobie – jej ciału i duszy – spójności, co pomaga jej unikać grzechu i wzrastać w zażyłości z Bogiem. Św. Augustyn, który dobrze znał własne złe skłonności i nazywał je “węzłem zawikłanym i splątanym” (Wyznania, II, 10.18), w traktacie o “Użyteczności postu” pisał: “Zadaję sobie wielkie udręki, aby On mi przebaczył, sam siebie karzę, aby On mi pomógł, by znalazł we mnie upodobanie, by zaznać Jego słodyczy”(Sermo 400, 3, 3: PL 40, 708). Odmawianie sobie pokarmu materialnego, który żywi ciało, umacnia wewnętrzną gotowość do słuchania Chrystusa i żywienia się Jego zbawczym słowem. Przez post i modlitwę pozwalamy, by On przychodził i by zaspokajał największy głód, jakiegodoświadczamy w naszym wnętrzu: głód i pragnienie Boga.

Jednocześnie post pomaga nam uświadomić sobie, w jakiej sytuacji żyje wielu naszych braci. W Pierwszym Liście św. Jan napomina: “Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?” (3, 17). Dobrowolny post pomaga nam naśladować styl Dobrego Samarytanina, który pochyla się nad cierpiącym bratem i śpieszy mu z pomocą (por. Enc. Deus caritas est, 15). Nasz wolny wybór, jakim jest rezygnacja z czegoś, aby pomóc innym, w konkretny sposób pokazuje, że bliźni przeżywający trudności nie jest nam obcy. Właśnie po to, by pobudzić do zachowania takiej nacechowanej otwartością i wrażliwością postawy wobec braci, zachęcam parafie i wszystkie inne wspólnoty, żeby w okresie Wielkiego Postu wierni częściej praktykowali post, indywidualnie i wspólnotowo, oddając się ponadto słuchaniu Słowa Bożego, modlitwie i uczynkom miłosierdzia. Taki właśnie był, od początku, styl życia chrześcijańskiej wspólnoty, w której organizowano specjalne zbiórki (por. 2 Kor 8-9; Rz 15, 25-27), a wierni byli zachęcani do oddawania biednym tego, co dzięki postowi udało się odłożyć (por. Didascalia Ap., V, 20,18). Także dziś należy na nowo odkrywać tę praktykę i do niej zachęcać, przede wszystkim podczas liturgicznego okresu Wielkiego Postu.

Z tego, co powiedziałem, jasno wynika, że post jest wartościową praktyką ascetyczną, duchową bronią w walce z wszelkim możliwym, nieuporządkowanym przywiązaniem do nas samych. Dobrowolna rezygnacja z przyjemności, jaką jest jedzenie, i z innych dóbr materialnych pomaga uczniowi Chrystusa panować nad innymi rodzajami głodu osłabionej grzechem pierworodnym natury, którego negatywne skutki odbijają się na całej osobowości człowieka. Do tego też zachęca starożytny liturgiczny hymn wielkopostny: „Utamur ergo parcius, / verbis, cibis et potibus, / somno, iocis et arctius / perstemus in custodia – Ten czas przeżyjmy w skupieniu, krótsze niech będą rozmowy, skromniejsze nasze posiłki, więcej czuwania”.

Drodzy bracia i siostry, jak widzimy, post ostatecznie pomaga każdemu z nas – jak pisał Sługa Boży Papież Jan Paweł II – w czynieniu z siebie całkowitego daru dla Boga (por. Enc. Veritatis splendor, 21). Niech zatem Wielki Post posłuży każdej rodzinie i każdej chrześcijańskiej wspólnocie do oddalenia wszystkiego, co rozprasza ducha, i pogłębienia tego, co karmi duszę otwierając ją na miłość Boga i bliźniego. Myślę szczególnie o intensywniejszej modlitwie, lectio divina, częstszym przystępowaniu do Sakramentu Pojednania oraz aktywnym uczestniczeniu w Eucharystii, a przede wszystkim w niedzielnej Mszy św. Z takim wewnętrznym nastawieniem wejdźmy w pokutny klimat Wielkiego Postu. Niech nam towarzyszy Błogosławiona Dziewica Maryja, Causa nostrae laetitiae, i niech nas wspiera w trudzie wyzwalania serc naszych z niewoli grzechu, by coraz bardziej stawały się “żywym tabernakulum Boga”. Z tymi życzeniami zapewniam o modlitwie, aby każdy wierzący i każda kościelna wspólnota z pożytkiem szli wielkopostną drogą, i z serca udzielam wszystkim Apostolskiego Błogosławieństwa.

Watykan, 11 grudnia 2008

BENEDICTUS PP. XVI

Źródło: http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/messages/lent/index_it.htm